Zanim weszli do
dormu, SangJoong po raz kolejny przeszył obie dziewczęta złowieszczym
spojrzeniem.
Było źle.
A zaraz mogło być tysiąc razy bardziej, wystarczyło podać
menagerowi klucze do mieszkania.
- Czyja to bluza? – Syknął, następnie wydymając wargi z
niezadowoleniem. Jego oczy wyglądały na pełne obojętności, jednak dziewczyny
wiedziały, że w istocie czają się w nich demony, gotowe wybuchnąć.
- Chena – Jun przełknęła ślinę, a jej mocne spojrzenie stopniowo
kruszyło się, w chwili gdy menager chwycił klamkę.
- A ty jak mniemam,
nie wiesz jaki masz rozmiar? – Dopytał Su zjadliwie, a wtedy…uśmiechnął się.
Szczerze i wesoło.
Potem roześmiał się
melodyjnie, mierzwiąc fryzury przyjaciółek.
- Nice! – Zawołał przeciągłym, ale pełnym uznania głosem. -
…Ale dlaczego macie ich ciuchy? – Wtedy wykonał zachęcający ruch dłonią, by
podano mu klucze.
Jun zebrało się na wymioty, a z twarzy Su kolory odpłynęły w
siną dal. Niemal równocześnie przełknęły ślinę z trwogą.
Zastanowiły się, dlaczego menager nie zwrócił uwagi na
jeszcze widoczne ślady wody przy ścianach korytarza.
Zamek drzwi dormu szczęknął, a SangJoong je popchnął.
Dziewczęta stały skulone obok siebie, widząc jak mężczyzna
powolnym krokiem wkracza w głąb oraz od razu kieruje się do łazienki, gdzie
wszystko się zaczęło.
Sytuacja powtórzyła się, menager w ciszy nacisnął zimną
klamkę, a gdy jego oczom ukazał się największy bałagan, jaki miał okazję
widzieć, lekko rozszerzył oczy.
Potem bezgłośnie wyciągnął swego czarnego Iphone’a i wykonał
krótki telefon.
- SM Entertainment. – Tylko rzucił oschle, nim zdecydowanie
łagodniejszym tonem zwrócił się do przerażonych artystek. – Jutro przyjadą się
tym zająć jak należy, ale ogarnijcie tu w miarę możliwości zanim dziewczyny
wrócą. Dwadzieścia cztery godziny chyba
wam starczą? – Kamień z serca spadł obydwu, a zastąpiła go niesamowita ulga. –
Przykro mi, że miałyście tu niemały problem, ale jak tylko posprzątacie,
idziecie na salę.
Minął stojące jak kołki Sujan i Jun, a gdy był już do nich
tyłem, ponownie się uśmiechnął.
- I oczywiście ani słowa Quinn o wycieczce do dormu
chłopaków, tak?
***
- Nauczysz mnie? – Spytała Jun, spoglądając na zgrabne palce
Sujan, biegające po klawiaturze fortepianu w zawrotnej prędkości. W przeciągu
sekundy melodia ustała, a dziewczyna zdjęła dłonie z instrumentu i podniosła
wzrok.
- Grać? – Dopytała rozkojarzonym tonem, nim prędko
przesunęła się w bok, by zrobić miejsce. – „All of me”… Is it okay? – Nie miała
zielonego pojęcia, dlaczego czasami w połowie wypowiedzi zaczynała mówić po
angielsku. Jun również miewała takie wstawki, a już w rozmowie z przyjaciółką
tym bardziej. Zapewne były to jakiegoś rodzaju odruchy.
- Completely – Odrzekła niebieskowłosa, odgarniając do tyłu długie
nici swych włosów.
Przez dość długi czas salę wypełniał tylko odgłos dźwięków
wydobywanych przez kruczoczarny fortepian. Raz melodia była bardziej gładka i spójna
– wtedy gdy odtwarzała ją Sujan, a raz odrobinę mniej – kiedy Jun wciskała
klawisze, jednak mimo wszystko, szło jej przyzwoicie, nie można było temu
zaprzeczyć. Oczywiście trudno było laikowi zgrać ze sobą dwie ręce, grające co
innego, zapamiętać akordy, rytm i wiele innych muzycznych aspektów.
- All
your perfect imperfections – Su zaintonowała swym głębokim głosem,
obserwując palce Jun. – Nadgarstki delikatniej odrobinę – Zwróciła uwagę,
łapiąc jej rękę. Wykonywała pomocnicze ruchy, by lepiej zobrazować swoje
intencje, gdy po chwili Jun wyrwała swą chudą dłoń z uścisku.
- Idź mi z tym – Skrzeknęła opryskliwie, choć jednocześnie
uśmiechała się wesoło. – Nie mam cierpliwości do takich spraw – Przyznała,
aczkolwiek dziewczyna obok od razu wiedziała, że tak to się skończy. W
odpowiedzi pokiwała głową ze zrozumieniem i uśmiechnęła się lekko, grając jakąś
krótką, skoczną melodię.
Jedno było pewne: Bez pozostałej części BriDs wiało nudą.
Dziewczyny miały wrócić następnego dnia i zapowiadało się na to, że przez następne
kilkanaście godzin będą umierać z nudów. Jednak nie tak miało być.
- Pomóż mi nauczyć się rapu „Rewind” – Poprosiła Sujan z
błyskiem w oku, odkrywając klawiaturę fortepianu. – Proszę – Zaakcentowała to
przeciągłym słodkim głosem, układając głowę na ramieniu przyjaciółki.
- Myślę, że to nie będzie długa lekcja – Odparła obojętnie, wpisując w wyszukiwarce telefonu tytuł
piosenki, ale niemal od razu telefon zakryła dłoń Su.
- Chińską wersję – Dopowiedziała, uśmiechając się szeroko,
gdy zobaczyła wyraz twarzy dziewczyny. Powszechnie wiadomo, że obydwie tak
topornie porozumiewają się tym językiem, że odpowiada to obrazowi nędzy i
rozpaczy. Dlatego też w delegacji wystawiono resztę zespołu. Te dwie dziewczyny
czekały jeszcze długie i wyczerpujące lekcje chińskiego.
- No tak, pewnie – Rzuciła niezadowolonym sarkazmem Jun,
wpisując poprawne życzenie przyjaciółki, a już po pewnym czasie pomagała jej
wypowiadać wyrazy z wyszukaną dykcją i w tempie. Oczywiście po serii
przekleństw, zanim sama zdołała je opanować.
Jun jakoś szło z grą na fortepianie. Sujan nie szło. W
każdym razie na pewno nie do przodu. Wiedziała, że nie potrafi i tylko
zrobiłaby z siebie pośmiewisko, gdyby był tu ktoś jeszcze, jednak teraz mało
się tym przejęła. Zwyczajnie się bawiły.
Po pewnym czasie Jun poczuła suchość w gardle i odsunęła się
od stojącego w rogu, i tyłem do całej sali instrumentu, by podejść do stojącej
na pudle butelki wody. Su dalej śmiesznie rapowała, po części wymyślając swoje
słowa i z rozbawieniem udając charakterystyczne ruchy rąk raperów.
Jun odwróciła się z powrotem w jej kierunku, ściskając przy
ustach wodę i momentalnie rozszerzyła oczy.
- wǒ de shíjiān yòu nì shízhēn go hénjī bùduàn chūxiàn zài wǒ zuǒyòu – Głosowała
czarnowłosa, ale widząc twarz dziewczyny od razu umilkła. – Coś się dzieje?
Odpowiedział jej nikły uśmiech i powolne pokręcenie głową.
- Zupełnie nic. Próbuj dalej.
A więc kontynuowała, śmiejąc się raz po raz. Jun grzecznie
wybijała jej rytm, kiwając głową, gdy po chwili rozległ się czyjś głos.
- Jeszcze parę prób i będziesz mogła mnie zastąpić.
Su otworzyła usta, ale nic z nich nie wyparowało. Płochliwie
uniosła dłonie ku głowie, na sekundę zakrywając swą twarz, nim je opuściła.
Jun wybuchła śmiechem, a to wszystko nie trwało dłużej niż
mała chwilka, gdy w końcu Sujan rzuciła kątem oka na źródło głosu i jęknęła w
duchu, widząc, że to Tao właśnie dołączył do…do kolegów, którzy już od jakiegoś
czasu musieli tu po cichu siedzieć.
Mimo że miała ochotę zapaść się pod ziemię, jej policzki
nawet się nie zaróżowiły, a twarz pozostała niewzruszona. Za to jej spojrzenie
było lodowate jak styczniowe powietrze, i gdy Tao śmiejąc się cicho, spostrzegł
jej oczy skierowane na niego, umilkł błyskawicznie.
- Czytasz mi w myślach – Syknęła cicho do ucha rozbawionej
Jun. – Akurat dziś miałam ochotę się przed nimi zbłaźnić. – Wydęła usta z
niezadowoleniem, używając sarkazmu.
Nim Jun mogła cokolwiek odpowiedzieć, zajął je Baek.
- Czemu nie jesteście z resztą w Chinach? – Zbierały się do
wyjścia, gdy zapytał z zaciekawieniem, uśmiechając się lekko.
Obydwie pogrążyły się w stosie myśli, cóż mogłyby
odpowiedzieć, jednak Jun ponownie uśmiechnęła się złośliwie, mówiąc.
- Czyżbyś nie słyszał monologu Su? – Stojąca obok dziewczyna
z rozdrażnieniem przewróciła oczami, łapiąc ją za łokieć. – Our chinese still
sucks – Zaśmiała się, ale uśmiech spełzł z jej twarzy, gdy Su warknęła.
- Nikt cię nie rozumie.
Były już przy drzwiach, gdy odprowadził je zdesperowany
odzew.
- Kiedy wrócą? – Baek z przejmującym spojrzeniem, lustrował
je obydwie, oblizawszy dolną wargę.
Sujan zapominając o swoim niezadowoleniu, uśmiechnęła się
dobrodusznie, kłaniając się.
- Już jutro.
***
Nie minęło wiele czasu, nim Su przestała się złościć na Jun.
W rzeczywistości bardzo niewiele. Kłóciły się często i gęsto i godziły się
równie prędko.
Był późny wieczór, gdy za oknami rozpętała się potworna
burza. Grzmoty były tak potężne, że wibracje odczuwało się nawet w kościach.
- Jest burza, może coś o duchach? – Sujan zapytała z
uśmiechem od ucha do ucha i minęło kilka długich minut, nim Jun uległa i
pozwoliła przyjaciółce wybrać horror na wieczór.
Jedna zajęła się stworzeniem idealnego i wygodnego miejsca
do seansu, gdy w tym samym czasie niebieskowłosa mocowała się z kablem, by
podłączyć laptopa do ogromnego telewizora.
***
Od dłuższego czasu częściej można było słyszeć piski Jun,
niż jakiekolwiek odgłosy filmu.
- Nic się nie dzieje, otwórz te oczy – Rzuciła z
obojętnością Su, trzymając na kolanach swoją michę z popcornem. Także się bała,
to oczywiste, jednak za wszelką cenę czerpała każdą sekundę seansu. Jun widząc to,
także się nieco uspokoiła i podążyła śladami przyjaciółki, choć królująca z
oknami burza dodawała im obydwu dodatkowego dreszczyku.
Amerykański film „Obecność” jest naprawdę dobrą produkcją.
Nie mogły zaprzeczyć, gdyż teraz siedziały skulone koło siebie, oddychając
bezgłośnie. Su wpatrywała się zawzięcie z odrobinę rozdziawioną buzią, gdy
nagle wśród dogłębnej ciszy…TRZASK!
I to nie byle jaki, a kilka rzeczy stało się jednocześnie:
Sujan tak się przeraziła ogromnego pioruna i tym samym esencji horroru, że nie
zapanowała nad swoimi ruchami i wyrzuciła miskę z popcornem w górę, a Jun
widząc, jak razem z uderzeniem gaśnie jedyna świecąca lampka w pokoju oraz
telewizor, rzuciła się z krzykiem ku wyjściu z pokoju. Biegła przez dorm jak
oszalała, pokrzykując ze strachu, a ułamek sekundy później dołączyła do niej Su,
zdruzgotana faktem, że mogłaby choć chwilę zostać sama. Pędząc w całkowitej,
nieprzeniknionej ciemności, rzuciły się ku drzwiom.
Dopiero wtedy, gdy je otworzyły, Jun zdarła sobie gardło,
wrzeszcząc z przerażenia, jakby miała zaraz wyzionąć ducha.
Na korytarzu pozbawionym choćby iskierki światła, wpadły na
coś miękkiego i trochę większego od nich.
Chen błyskawicznie ukucnął, łapiąc niemal omdlałą ze strachu
Jun.
- Chciałem sprawdzić, czy wszystko gra… - Oznajmił
przepraszająco, widząc, że przyprawił dziewczyny o stan przedzawałowy. –
Chyba….
Ale wtedy zabrzęczał mu telefon, więc szybko go wyciągnął,
spoglądając na świecący ekran.
- …A raczej na pewno – Po chwili dokończył, odkładając swą
zabawkę do kieszeni bluzy i widząc, że dziewczyny nie mają przy sobie komórek,
gdyż powinny dostać właśnie podobną wiadomość jak on, dodał. – W budynek
uderzył piorun i pewnie przez jakiś czas nie będzie prądu… - Umilkł na chwilę,
gdy drzwi innych dormów zaczęły się otwierać. - ...Chodźcie, wszyscy mają iść
do głównego holu.
***
Choć wszędzie panował szum, spowodowany tak dużą ilością
tłoczących się ludzi, Jun i Su nadal odczuwały strach. A raczej ciągle były roztrzęsione
po przerażającym filmie i jednoczesnym uderzeniu pioruna, które sprawiło nagłą
ciemność w całym mieszkaniu.
Niebieskowłosa dreptała małymi kroczkami w równie
nieprzeniknionej czerni, trzymając ręce blisko przy sobie. Oddech powoli stawał
się łagodniejszy, gdy wtem…
- BU! – Skrzeknął Henry, wykonując jedno klaśnięcie dłonią,
a od razu Jun wydarła się na cały głos, wymachując rękoma i delikatnie tupiąc
nogami. Pośpiesznie schowała swą burzę włosów w objęciach zdziwionego Chena,
który pod wpływem jej niespodziewanego ciężaru, lekko się cofnął, nim swą
dłonią pogłaskał głowę dziewczyny, raz po raz uśmiechając się do siebie.
***
Jeszcze przed momentem Sujan rozmawiała ze swą najlepszą
przyjaciółką, próbując zająć czymś myśli.
Prawdę mówiąc, tylko Jun było słychać na korytarzu. Mimo że
większość osób coś mówiła, był to głównie szept. One używały normalnego tonu,
przez co Su wiedziała, że nadal idzie obok dziewczyny. Ciągle słyszała jak
nadaje.
W chwili gdy za oknami nadal szalała nieokrzesana burza, a
kolejny piorun uderzył z nieokiełznaną potęgą, Su okazała swój strach w kompletnie
inny sposób niż Jun; wzięła tylko ogromny haust powietrza, wzdrygnęła się,
rozszerzając oczy i z prędkością światła chwyciła dłoń przyjaciółki.
Jednak niespecjalnie długo ją przytrzymała. Wręcz
przeciwnie; ledwo poczuła ciepło drugiej ręki, ta wyrwała się z równie szybką
prędkością, krzycząc z przerażeniem. Ale to nie był głos skaczącej ze strachu
Jun. W rzeczywistości, ta przetransportowała się na miejsce kilka metrów w tył.
Su niepewnie zakryła usta dłonią, nim drżącym ruchem ją
opuściła.
- Po prostu się przestraszyłam – Odezwała się oschłym
głosem, rzucając lodowatym spojrzeniem, choć oczywiście nikt nie był w stanie
go dostrzec. Wywróciwszy oczami do góry, o czym tylko sama wiedziała, prychnęła
i ruszyła dalej dumnym krokiem.
Tao stał jeszcze przez moment, oddychając spazmatycznie na
skutek własnego przestrachu, ledwie rejestrując oddalającą się w ciemności
szarą bluzę Su, nim ruszył biegiem.
- Jak się boisz to chwyć – Powiedział, dogoniwszy ją, a
następnie wystawił ochoczo swą dużą dłoń niemal przed twarz dziewczyny.
Su przez jakąś krótką chwilę wpatrywała się, w lekki zarys
dłoni, nim ucięła ciszę, niepewnym głosem.
- …Uśmiechasz się teraz? – Spytała cicho, nie podnosząc
głowy, gdy w tym samym czasie twarz Tao wykrzywiał uroczy uśmiech od ucha do
ucha. Nie widząc mimiki chłopaka, nie mogła stwierdzić, czy zwyczajnie lituje
się nad nią, robi sobie żarty, czy też…
- A ty? – Odpowiedział pytaniem na pytanie, przerywając jej
swe przemyślenia, ani odrobinę nie zmieniając wyrazu twarzy.
Sujan powoli wygięła usta w delikatnym i nieśmiałym uśmiechu,
wyciągając rękę z kieszeni.
***
- Ja widziałam – Victoria uśmiechnęła się szeroko, ale Su
nie widziała w tym ani grama uprzejmości. – pewnie wiesz, że to mój przyjaciel
– Ciągnęła dalej, a czarnowłosa coraz mocniej ściągała brwi, słuchając tego farmazona.
– Ostatnią rzeczą jaką chcę, jest jego cierpienie…
Sujan pisnęła, tamując śmiech, jednocześnie przykładając
dłoń do czoła ze zrezygnowaniem.
Westchnęła ociężale, nim odpowiedziała.
- Słodka Unnie, czy ty masz mnie za głupca? – Zapytała
dosadnie, wodząc po niej wzrokiem pełnym politowania. – Wyciągnął dłoń, gdy się
bałam – Ucichła na ułamek sekundy, nim powiedziała coś, czego całą sobą
pragnęła, by było kłamstwem, prosto w oczy członkini F(x). – Nic mnie z nim nie
łączy. – Rzuciła oschle, akcentując każde słowo, nim skłoniła się minimalnie i
sztywno, a następnie odeszła z dumnie podniesioną głową.
***
Jun prychnęła niedbale, ruszając w przeciwnym kierunku.
- Idziesz? Już? – Zdziwił się Chen, obserwując intencje
dziewczyny, która z wzrokiem mordercy skierowanym odrobinę wzrok, odparła
głosem pełnym jadu.
- Nie chciałabym przeszkadzać!
Chłopak podążył za spojrzeniem i lekko oblizał dolną wargę,
nim ze zrezygnowaniem wciągnął powietrze.
Następne co Jun usłyszała, to mgliste „No i dobrze” już
kilka metrów za nią. Przystanęła raptownie na moment, nim z szalejącymi
ognikami w oczach, spiorunowała wzrokiem sterczącą obok Chena, Wendy.
Włączywszy amerykańskie usposobienie, skrzeknęła pełnym
urazy głosem.
- Excuse me, b… - Aż machnęła ręką, w niepewnym geście,
mrugając nadmiernie, nim poczuła jak ktoś łapie ją za łokieć i odciąga od tej
dwójki.
- Rety, dobrze że tego nie powiedziałaś – Su odetchnęła z
ulgą. – mogłabyś mieć niezłą jazdę.
Odpowiedział jej grymas przyjaciółki.
- Mogłaś mnie nie zatrzymywać.
***
Niedługo po tym jak burza przestała szaleć, prąd powrócił do
SM Entertainment, a wszyscy wrócili do swoich zajęć, których główną atrakcją
był sen.
Nazajutrz w drzwiach dokładnie wysprzątanego dormu BriDs,
zawitała nieobecna dotąd trójka, tłocząc się z bagażami. Po serii uścisków i
pisków, Quinn odczepiła się od Su i uśmiechnęła się łagodnie.
- Działo się coś ciekawego jak nas nie było? – Wpatrywała
się w oczy Su, która kątem oka napotkała sztywne spojrzenie Jun.
Odwzajemniła uśmiech, powoli kręcąc głową na boki.
- Nie, nic. Zupełnie nic.
------
Witam
wszystkich po troszkę dłuższej przerwie, ale dopadł mnie lekki brak weny +
maksymalny brak czasu:| Ale mam nadzieję, że ten rozdział przypadł Wam do
gustu? Proszę zostawcie tu po sobie jakiś znak! Dla mnie wiele znaczy komentarz
o treści „fajne”! To już coś znaczy, anonim czy też nie, również nieistotne!
Pokażcie, że śledzicie przygody BriDs i co o nich sądzicie. A może macie jakieś
pytania, pomysły? Chętnie odpowiem.
Wasza
MoonSeer c: