Jelly ociekając słonym potem, doczłapała się do parapetu.
Dyszała ociężale, chwytając butelkę z wodą.
- Jun unnie, ktoś dzwoni – Wysapała krótko, ocierając twarz
dłonią.
- Kto konkretnie?
- Nieznany numer – Spojrzała na świecący ekran, podając go
wyczerpanej przyjaciółce, leżącej na podłodze w sali treningowej. Na wieść
Jelly z impetem podniosła się do pozycji siedzącej, z zaciekawieniem wpatrując
się w rząd liczb.
- Hello? – W słuchawce nastała chwila ciszy, po czym ucho
dziewczyny wypełniły szumy i przerywane głosy, jakby rozmówca nie mógł złapać
zasięgu. Zmrużyła niepewnie oczy. – Can’t hear you.
- Junie? – Usłyszała postrzępiony i zmodyfikowany ton, który
po pewnej chwili ustabilizował się. – Junie, is that you?
Jun otworzyła usta ze zdumienia, choć przez parę sekund nie
wypełzło z nich ani słowo. Tylko jedna osoba, nie wliczając Sujan, znała jej
amerykańskie imię, choć było to wysoce nieprawdopodobne, by był to…
- …Jisoo? – Zapytała powoli i niepewnie, przygryzając z
obawą dolną wargę, bojąc się, że mogłaby wyjść przed kimś na głupca.
Kompletnie nie przejmowała się resztą zespołu, spoglądającą
na nią bez przerwy. W końcu podniósł się przenikliwy pisk Jun.
- Oh my God! My
little brother is in Seoul! Preparing for a debut? Holy shit, Josh, I’m so
proud! How long have you been here without calling your older sister?!– Chodziła
po pomieszczeniu w tę i z powrotem, żywo gestykulując i popiskując
raz po raz. – Ah yeah, I changed my number, get it, get it, so it’s been a long
time, huh? Concert? You’ll be singing on live? My God! Of course I will! Even
if I’ll have to escape from the company!
Jeszcze przez kilka minut trajkotała idealnym amerykańskim
akcentem, uśmiechając się szeroko, nim opuściła ogromnego smartfona, szczerząc
się jeszcze szerzej. Wszystkie członkinie rzuciły jej wyzywające spojrzenia,
każące wytłumaczyć wszystko od początku, choć ona tylko rzuciła na odchodne:
- Joshy is here! – A następnie złapała swoje wszystkie
rzeczy i wymaszerowała z sali, zostawiając otumanione przyjaciółki samym sobie.
- O co chodzi? – Spytała Geena, spoglądając na Su. – To był
jej były? Pierwsza miłość?
Sujan uśmiechnęła się lekko, kręcąc bezradnie głową.
- Wygląda na to, że ktoś z Los Angeles.
***
Pod koniec lutego można było czuć w powietrzu powolutku
przychodzącą wiosnę. Było to naprawdę niesamowite poczucie, aczkolwiek mało
naturalne. W takiej pogodzie koncert przyjaciela wydawał się być wręcz
idealnym.
Jun uśmiechnęła się, gdy dobiegł do jej grupki roześmiany
Henry. Chwilę później szli do samochodu. „A więc to jej przyjaciel” myślała
Geena, gdy patrząc przez okno, panorama miasta ciągle się zmieniała. Ciągle
nawiedzały ją ponure myśli dotyczące własnej niedoli. Siedząca z nią trójka
osób umiała posługiwać się angielskim perfekcyjnie, kiedy ona nie potrafiła
sklecić choćby najkrótszego zdania posługując się tym językiem. A była niemal
pewna, że to właśnie w ów sposób będą się komunikować. Na dłuższą metę
zaczynali ją tym irytować. Wciągnęła ze świstem powietrze, słysząc, że
zaczynają rozmawiać po angielsku.
- A więc ten chłopak będzie miał debiut, tak? – Rzuciła w
eter pierwsze słowa, które przyszły jej na myśl, byle odciągnąć resztę od
niezrozumiałych dla niej tematów. Na jej szczęście rozradowana twarz Jun
odwróciła się do niej raptownie.
- Tak, myśli, że może to być już całkiem niedługo.
Uwierzycie, że w tej jego grupie jest aż trzynastu członków? – Wydęła usta z
zaciekawieniem, szybko kontynuując. – Jest ich trzynastu, a nazwa zespołu to
Seventeen, nie mam pojęcia jakim cudem…
- Zaraz będziesz miała okazję go zapytać – Urwała gładko Su,
wskazując podbródkiem na widniejący nieopodal brukowany plac, gdzie widać było
spory tłum, tłoczący się w jedno miejsce.
***
Wszędzie kręciło się pełno fanów chłopców spod skrzydeł
Pledis ENT., gorąco wyczekujących ich występu. Sam event był bardzo ciekawy,
gdyż grupa artystów miała zadanie „chwycić serca fanów jako podgrupa”.
Tym samym ciekawość Jun została zaspokojona; Trzynastu
członków, trzy podgrupy odpowiedzialne za część rapu, wokalu i występu, no i
jeden zespół, co w konkluzji dawało wynik siedemnastu.
- So creative! – Wykrzyknęła z podziwem po wykładzie swego
przyjaciela, zaraz po zakończeniu serii uścisków i witaniu. Delektowała się
chwilą osobności z chłopakiem, gdyż reszta jej ferajny ruszyła na poszukiwania
miejsca, w którym mogliby kupić kawę na wynos.
W końcu nastała
chwila ciszy, w której Jun po prostu wpatrywała się w osobę z naprzeciwka.
Joshua miał dość krótkie, brązowe włosy odsłaniające czoło i łagodny wyraz
twarzy. Westchnęła, uśmiechając się kojąco. – Still can’t believe you’re here –
Obserwując jak jego usta wyginają się w delikatnym uśmiechu, stwierdziła, że to
nie był już ten nieporadny chłopiec, którego pamiętała ze Stanów Zjednoczonych.
Wiele cech wcale się w nim nie zmieniło, choć było coś, czego Jun nie
przewidziała ani trochę - wyprzystojniał
niemal nie do poznania, choć jednocześnie wydawał się być podobnym do kogoś
kogo już poznała… - Oh my! – Wykrzyknęła, od razu zasłaniając usta ręką. – You look
so similar to Tao from EXO!
Josh otworzył usta, choć to nie on odpowiedział
przyjaciółce.
- I agree – Zaśmiała się delikatnie Su, kiwając się Joshowi,
co ten wykonał ze zdwojoną energią. Z nikąd pojawiła się przyjaciółka Jun,
wręczająca jej tekturowy kubek. – Be careful, it’s really hot. – Ukradkiem
spojrzała na chłopaka, nim jednak zdążyła zarejestrować jak bardzo jest
otumaniony, cofnęła spojrzenie. – Henry and Geena are looking for some good
place to watch the show…They hope we’ll be in the first line – Prychnęła
wzgardliwie, jednocześnie chichocząc. – When you are ready, go find us over
there… And let Josh have some drink, He looks really pale – Dodała na koniec,
podniósłszy ostrożne spojrzenie w kierunku chłopaka, a następnie uśmiechnęła
się uprzejmie do niego, odbiegając w kierunku dwójki czekających przyjaciół.
Gdy tylko Sujan oddaliła się, Jun przyjrzała przyjacielowi i
niechętnie przyznała rację, wyglądał blado. Jednak gdy tylko wyciągnęła do niego
dłoń z napojem, rozwierając wargi w celu zapytania o jego samopoczucie, Josh z
otępiałym głosem sam zadał pytanie, z każdą sekundą szerzej otwierając swe
skośne oczy.
- Is she from…
- Oh – Przerwała od razu, wybuchając dźwięcznym śmiechem. –
Yes, she is. I didn’t introduce Her to you. It was Sujan, our princess from
London, The United Kingdom. - Josh przełknął ślinę, oddychając ciężko. – Like
Her, huh? I thought You would do. Still think british accent is hot?
Chłopak rumieniąc się, szturchnął ją lekko, na co Jun
jeszcze bardziej zaczęła mu dokuczać.
***
Niedługo trwało znalezienie trójki przyjaciół, która o dziwo
faktycznie stała w pierwszym rzędzie, gaworząc wesoło. Gdy spore grono osób
spostrzegło ich grupkę, Henry posępnie przygryzł wargę, zakładając Geenie
kaptur jej własnej bluzy, po czym to samo zrobił ze swoim.
Dziewczyna od razu rzuciła mu swoje ogniste spojrzenie,
gotowa krzyknąć, by jej nie dotykał, ale gdy tylko zobaczyła cały rój ogromnych
aparatów fotograficznych w dłoniach fanów, niechętnie umilkła.
Wtedy podniosły się pełne entuzjazmu piski i oklaski, a na
scenę wkroczyli uśmiechnięci członkowie sekcji wokalnej zespołu Seventeen.
Joshua trzymał w rękach gitarę klasyczną, dostrajając ją szybko. Po chwili
rozległy się przyjemne niczym dzisiejsza pogoda tony, a tłum przedarł krzyk
Jun.
- Fighting, Joshy!
Chłopak uśmiechnął się delikatnie i zbliżył usta do
mikrofonu, jednocześnie z gracją szarpiąc struny instrumentu.
- I never forget you
girl – Zaśpiewał z lekkim wykrzykiwaniem kącików ust ku górze. Głos Josha
kojarzył się Su z gładkim aksamitem,
którym chciała być cała okryta. Był tak czysty, bez żadnej skazy.
Z dziwnym uczuciem w gardle, zamrugała oczami, prawdziwie
zmieszana. Chłonęła występ Jisoo doszczętnie, połykając go spojrzeniem, a gdy
rozpoczął piosenkę ów zdaniem, ich oczy skrzyżowały się. Z przejęciem
stwierdziła, że faktycznie jego spojrzenie przypomina wesołe tęczówki Tao. Słowa
„never forget you girl” śpiewał do niej. Taka teza pojawiła się w jej głowie po
sekundzie. Pokręciła przecząco głową, odwracając głowę. Serce biło jej szybko,
gdy Jun rzuciła jej cicho do ucha.
- He asked about you – Spojrzała na zdezorientowaną twarz
przyjaciółki, której spojrzenie nie wyrażało żadnych emocji. Su z całych sił
wysiliła się, udając obojętność.
- Oh – Odparła lekko, po czym przełknęła ślinę. – It’s
really nice of him. He seems to be very polite.
Jun zobaczyła rumieniec na twarzy Sujan, dlatego uśmiechnęła
się z politowaniem. Następnie skupiła się na występie, odrzekając tylko
mgliście.
- Yes, He’s a true gentleman.
***
Dziewczęta posiadały już tylko ostatnie resztki sił, choć za wszelką cenę nadal
starały się jak najlepiej zgrać się w tańcu. Ćwiczyły zawzięcie przed swoim
pierwszym Music Bankiem po comebacku. Żądza wygranej była naprawdę
zamraczająca. Widok statuetki przed oczami stale przysłaniał wycieńczenie.
SangJoong obserwował je w rogu sali, siedząc z nogą na
nodze. Taki występ mógł wydawać się obiecujący. Bał się, że go zniszczy.
Nie miał żadnej alternatywy, choćby najmniejszej. Rano już
go tu nie będzie, a w momencie gdy będą wchodzić na scenę, on nie będzie miał
na sobie żadnego ze swoich wytwornych garniturów, tylko zwykłe dresy w swym
mieszkaniu. Jedyne co mogło go pocieszyć, aczkolwiek tylko minimalnie, była
myśl, że mimo tego, że nie będzie mógł zobaczyć ich na żywo, dopingować,
poklepać po plecach za wspaniałą robotę, zobaczy ich występ na żywo. Na
ekranie.
Co chwilę zbierał się, by przerwać lecącą muzykę i ogłosić
niewesołą nowinę, ale za każdym razem plany jego zostawały rozwiane jakby przy
podmuchu wyjątkowo narowistego wiatru. Co dziewczęta miałyby zrobić bez niego,
tego, który wiedział jak reagować na ich występki, jak pocieszyć i podnieść na
duchu. Rozumiał, że one także zasługują na odpoczynek i przerwy dla siebie. Za
to nikt oprócz niego, nie mógł przyjąć do wiadomości, że żaden ciężko pracujący
artysta w tej wytwórni to niemęczący się cyborg.
Z sercem ciążącym mu niebywale mocno, wstał, napotykając
spojrzenie Quinn. Odwlekał to tak długo, a obwieści informację o swoim
przymusowym odejściu dzień przed tak ważnym wydarzeniem. Wybrał najgorszy
moment spośród możliwych. Choć ostatni jaki mu pozostał.
Wzrok liderki był pusty i pozbawiony jego blasku. Ani trochę
mu to nie pomogło, jednak teraz już nie było ucieczki. Czy oznaczałoby to, że
po raz ostatni patrzy w te łagodne, rozumiejące wszystko oczy? Chciał oglądać
je codziennie, patrzeć jak ich kąciki unoszą się przy melodyjnym śmiechu.
Odbił spojrzeniem w bok i zobaczył jak Jun wraz z uroczą
Jelly wygłupiają się, puściwszy pewną nieznaną mu piosenkę, której nad wyraz
zabawną choreografię próbowały odtworzyć, śmiejąc się przy tym do rozpuku. Sujan wraz z Geeną przysiadły na podłodze pod
lustrami, pokazując sobie coś w telefonie. Miało mu wielce braknąć tych
dziewcząt, tak bardzo różniących się od siebie, a jednak potrafiących znaleźć
harmonię, której sam je nauczył.
- Spisałyście się naprawdę wspaniale – Odchrząknął, chowając
dłonie w kieszeni spodni. – Czuję w powietrzu zapach wygranej, macie moje
słowo. – Automatycznie skierował wzrok ku Quinn, jednak w ostatniej chwili
zrezygnował. - Zasługujecie na to. Pracowałyście ciężko, ciężej niż ktokolwiek,
a to na pewno się opłaci. – Umilkł na moment, wydymając usta, by poukładać w
głowie myśli, które musi przełożyć na słowa. Westchnął ociężale. – Nic nie może
stanąć na drodze do tej wygranej, tak? Nic nie może sprawić, że stracicie
pewność siebie, głos wam się załamie, a stopa wykona nie ten ruch co powinna,
nie możecie dopuścić do głowy żadnej nieproszonej myśli. Wasz występ ma być tak
idealny jak ten przed chwilą. Macie być dumne z siebie i z tego co
pokazałyście.
Geena zastanowiła się moment, oblizując z zaciekawieniem
dolną wargę. Dlaczego menager dawał tak podniosłe wystąpienie przed zwykłym
programem muzycznym? Zmarszczyła brwi i spojrzała na liderkę. Dlaczego Quinn
pożera go tak zbolałym wzrokiem jakby miała zaraz wybuchnąć rzewnym płaczem?
- To wszystko mógł pan powiedzieć jutro, przed pokazem! –
Zachichotała Jelly, pokazując szereg śnieżnobiałych zębów.
Geena zauważyła zmieszanie na twarzy mężczyzny, nie znając
jego powodu. Jun rzuciła jej porozumiewawcze spojrzenie, dzięki któremu poznały,
że żadna z nich nie rozumie wywodu menagera.
SangJoong uśmiechnął się smutno, drapiąc tył głowy.
- To byłoby wysoce niemożliwie – Odparł ostrożnie, połykając
porcję śliny. – Widzicie – Zaczął na nowo, zwilżywszy wargi. – Zostałem
zobligowany do usunięcia się z wytwórni. – Uśmiech spełzł z twarzy Jelly,
otworzyła usta, choć nic nie powiedziała. Powoli zasłoniła je dłonią, niezdolna
do jakiegokolwiek innego ruchu. Quinn odwróciła głowę, oddychając głęboko.
- Na czas…? – Zabrała
głos Su, spoglądając pełnym niedowierzania wzrokiem w oczy menagera.
Ledwie zdołał wykrztusić.
- Nieokreślony.
Nastała głucha cisza. Sześć osób stało po środku sali
tanecznej, rzucając sobie raz po raz ukradkowe spojrzenia. Nikt nie śmiał się
odezwać, bo też nie znał odpowiednich słów, którymi mógłby się teraz podzielić.
Każda czynność, jaką mogły teraz wykonać wydawała się nieodpowiednia…Każda, z
wyjątkiem jednej, na którą wpadła najmłodsza Jelly, otarłszy powolnie
spływającą łzę. Wykonała krok.
Potem czuła sztywny materiał jego marynarki pod swoimi
dłońmi i to samo stało się na jej plecach, gdy w odpowiedzi otoczyły ją jego
ciepłe ramiona.
Ostatnią osobą, która dołączyła do grupowego uścisku była
Quinn z zaczerwienionymi oczami. Powinna być twardą liderką i zachować zimną
krew, by reszta zespołu mogła ją naśladować i przeżyć to jak najlepiej. Zamiast
tego jednak, niczym mała dziewczynka przylgnęła do jego ciepłego ciała, dając
upust łzom.
***
BriDs stało pośród innych gwiazd koreańskiej muzyki,
czekając w napięciu na ogłoszenie ilości punktów. Miały wiele powodów, by się
obawiać. Było pewne, że największą przeszkodą do zdobycia swojej pierwszej
nagrody są stojące obok dziewczyny z szerokimi uśmiechami na ustach. Geena
ukradkiem zmierzyła wzrokiem zespół 4Minute. Piosenka „Crazy” była ciekawa,
również warta wygranej.
Jak przez mgłę słyszała pełne entuzjazmu okrzyki Minho w
roli MC, który z zapałem informował o ilości powiększających się punktów.
I oto było po wszystkim. „Revolution” wygrało, a BriDs
zostało wyciągnięte do przodu i oklaskiwane przez wszystkich z płomiennym
zapałem. W uszach rozbrzmiewały ich własne głosy z piosenki, a w sercu grała
ulga wymieszana z niebywałym podnieceniem. Jelly nie posiadając się z radości
poskoczyła, Jun i Su sczepiły się w mocnym uścisku, a Geena ukłoniła się
publiczności. Quinn miała łzy w oczach, podchodząc do mikrofonu. Drżącymi
rękami ściskała statuetkę.
Zwyciężczynie wiedziały komu ją zawdzięczają.
- To bardzo dziwne uczucie – Zaczęła Quinn na pozór
podniosłym i wesołym tonem, choć jej uśmiech pozostał niezmiennie smutny i
przygnębiony. – To nasza pierwsza nagroda, dziękujemy naszym wszystkim fanom,
jesteście dla nas wszystkim. W przyszłości będziemy pracować jeszcze ciężej, by
pokazać wam BriDs w możliwie najlepszy sposób. – Urwała, bijąc się z myślami. W
końcu postawiła wszystko na jedną kartę. – A czuję się dziwnie, dlatego, że w
dniu, gdy po raz pierwszy wygrałyśmy statuetkę, nie ma tu naszego menagera,
który był jedyną osobą, dzięki której jesteśmy dziś w tym miejscu. Ta statuetka
należy się jemu… - Quinn poczuła jak stojąca za nią Geena lekko ciągnie ją do tyłu. Powinna przestać
mówić w programie o takich rzeczach. - …I na koniec proszę, żeby zatrzymał
swoją bransoletkę…Brawo dla pierwszej wygranej BriDs! – Krzyknęła na koniec, a
podniosły się brawa. Wiedziała, że nie powinna tego mówić. Była w pełni
świadomości, że to może zaszkodzić jej i całemu zespołowi, że może mieć niemałe
problemy, ale w tej chwili o to nie dbała.
W tej samej chwili siedzący przed telewizorem SangJoong,
zwiesił bezradnie głowę. Jakże wiele złego mogło to przysporzyć małej Quinn,
pomyślał w duchu, czując jak obejmuje go fala zimna. Zagryzł wargę z
przestrachem, a w następnej spostrzegł jak ekran jego telefonu raptownie się
zaświecił, informując go o połączeniu. Rozszerzył oczy.
***
kim Young Min, CEO SM Entertainment, siedział za biurkiem, oglądając uważnie występ
swego najświeższego zespołu na żywo w ekranie Ipada. Osobą, która specjalnie go
o to poprosiła był zaradny lider EXO. Z wyszukaną litością zarządca przystał na
tą prośbę. Quinn właśnie podchodziła do mikrofonu.
Suho nadal obrzucał go niezliczonymi słowami, starając się
być jak najbardziej grzecznym i pełnym szacunku. To co robił było niesamowicie
ryzykowne, choć w głębi czuł, że podoła. Ogromnym plusem była świadomość, że
CEO darzy go ogromnym zaufaniem jako jednego z nielicznych i zaliczał się do
garstki artystów, której słuchał i momentami liczył się z jej zdaniem. Tak,
Young Min bardzo lubił Suho.
Z obojętnością wysłuchał także całej, budzącej kontrowersje
mowy liderki BriDs.
Chwilę trwał w ciszy, która przyprawiała Suho o gęsią
skórkę.
- ..Tak sądzisz? – Zapytał pełnym intrygi głosem, podnosząc
wzrok w kierunku oczu chłopaka, który od razu z zapałem pokiwał głową, powoli
uśmiechając się jak dziecko. W momencie, gdy CEO chwycił swój ogromny telefon,
Suho został wyproszony.
- Udało się!? – Chen z prawdziwym przejęciem od razu
potrząsnął ramionami przyjaciela, który wyłonił się z biura.
- Udało!
Jongdae czując jak przyjemna ulga rozlewa się po jego
stężałym niepewnością ciele, odchylił głowę w tył, uśmiechając się szeroko.
Tylko Chen mógł wpaść na plan, w którym tak wiele rzeczy
może nie wyjść, a sama jego idea jest
karygodnie nieprawdopodobna. Ale przecież udało się.
***
Statuetka stała na środku lady, a pięć dziewczyn wpatrywało
się w nią pustym wzrokiem. Zdawało się, że wszystko jest po staremu, choć tak
nie miało prawa być.
- Przeczuwałyście cokolwiek? Wiedziałyście? – Spytała w
końcu Jun nieobecnym głosem, ożywiając resztę dziewczyn. Od razu zajęły się
rozmową, tworząc różnorakie teorie, każda bardziej nieprawdopodobna od
poprzedniej. Tylko Quinn nie brała udziału w tym dochodzeniu, siedząc nadal ze
zwieszoną głową.
- Chłopaki z EXO też nie byli zachwyceni, jak im
powiedziałam – Ciągnęła główna raperka, wzdychając. – Bali się, że ich menager
mógł mieć coś z tym wspólnego, wiecie, że SangJoong miał z nim na pieńku…
Geena od początku obserwowała liderkę zespołu. Znała ją
najlepiej z nich wszystkich i potrafiła
wyczytać z jej zachowania więcej niż pozostali.
- Quinn unnie wiedziała wcześniej – Oznajmiła gładko,
opierając się. Wiedziała, że miała rację. Jun zmarszczyła brwi i spytała ostro.
- To prawda?
Cztery pary oczu wbiły się w liderkę. Wydawało się, że
minęły lata, nim dziewczyna ostrożnie skinęła głową.
Następne co słyszały biedne uszy Quinn to podnoszące się na
nią krzyki.
„Wiedziałaś i nam nie powiedziałaś!?”, „W ogóle nie zamierzałaś nam
powiedzieć?!” , „My nie zasługiwałyśmy na ten zaszczyt, by wiedzieć, że
wykopali naszego menagera, tak?!” Takie i podobne słowa wypełnione złością,
kierowane były do niej przez pewien czas. Dla niej nieskończenie długi. W końcu
nie dała rady i wszystkie wyrzuty kierowane ku niej, spowodowały, że znowu
poddała się łzom. Jednak w tym pokoju nikt nie miał ich oglądać. Bez
odpowiadania na choćby jedno wykrzyczane pytanie, wyszła z mieszkania.
***
SangJoong poprawiwszy swoje włosy, spojrzał na zegarek. Uśmiechnął się
zuchwalcze do lustra.
- Długo nie zabawiłem – Potem zaśmiał się drwiąco,
narzucając marynarkę garnituru. – Wróciłem, dziewczynki – Rzekł do siebie, po
chwili otwierając ogromny, błyszczący samochód. Z piskiem opon wziął pierwszy
zakręt, kierując się ku centrum wielkiego miasta.
Nie miał najmniejszego pojęcia co było przyczyną telefonu
CEO SM ENT. Jedyne czego był pewien, to, to że przeżył najdłuższy i najbardziej
żałosny dzień w swoim życiu. Snuł się bez żadnego sensu, sercem będąc nadal w
wytwórni. Przy dziewczętach z BriDs, czyli tam gdzie prawdziwie było jego
miejsce. Choć była jeszcze jedna sprawa. Dostał drugą szansę, nie stracił
swoich tak bardzo drogich podopiecznych, jednak w głębi duszy czuł, że nie będzie
mógł być tak troskliwy, rozumny i pełen empatii jak dotychczas, jeżeli chce
codziennie przypatrywać się i czuwać nad Quinn i jej zespołem.
***
Więcej razy niż kilka przekroczył prędkość w terenie zabudowanym
i zdarzyło mu się także przejechać na czerwonym świetle. Tak mu było spieszno.
Odetchnął z nieukrywaną ulgą, ruszając w kierunku oszklonego wejścia. Nogi same
go prowadziły, do dormu dziewcząt. Nagle przystanął raptownie. Wstąpi do kafejki
i kupi każdej wyśmienitą, łagodzącą gardło kawę i jakieś słodycze. Uczczą ich
pierwsze trofeum razem, tak jak powinni.
Stale uśmiechając się dumnie, maszerował w obranym sobie
kierunku. Dotykał już drzwi, gotowy popchnąć je, gdy wtedy przystopował ostro,
wytężając wzrok przez okno mające miejsce w drzwiach idealnie na wysokości jego
głowy. Zmrużył oczy, a sekundę później serce ścisnęło mu się tak mocno, że
przez chwilę pomyślał, że nie może zabrać oddechu. Od razu po tym zaczęło bić
ze zdwojoną siłą, jakby chciało wyrwać się na powierzchnię i spocząć obok niej.
Quinn siedziała naprzeciwko tego chłopca, którego nazywała przyjacielem. Minho
z twarzą stężałą bólem wysłuchiwał lamentu dziewczyny, której łzy rzewnie
kapały na stół, a klatka piersiowa unosiła się spazmatycznie. Nie musiał
słyszeć jej załamanego głosu, przerywanego ciągłą czkawką, by wiedzieć co jest
tego przyczyną. Jeszcze przez moment bił się z myślami, czy może nie otworzyć
ów drzwi i nie zastąpić miejsca tego chłopaka. Sprawiłby się o niebo lepiej w
tej funkcji. Jednak następną rzeczą jaką zrobił, było kilkukrotne pukanie do
drzwi mieszkania dziewcząt.
Odpowiedział mu niezadowolony pomruk Geeny, w żadnym wypadku
nie spodziewającej się gościa tego pokroju.
- Otwarte!
Od razu przekręcił klamkę i jak burza wleciał do salonu,
oddychając głęboko i szybko. Przykuł swe piorunujące spojrzenie do każdej z
osobna, nim podniósł swój oskarżający głos. Cieszył się, a nawet nie posiadał
się z radości, że je widzi, jednak był także całkowicie pewien tego co zrobiły.
- Kłóciłyście się – Wydął z niezadowoleniem usta, a w jego
oczach grasowały dzikie ogniki, choć twarz pozostała kamienna. – Naskoczyłyście
na Quinn, bo jako jedyna wiedziała o tym wcześniej, czy tak? Powiedzcie, że
kłamię. – Poprosił z politowaniem, wiedząc, że odpowie mu głucha cisza.
Dziewczyny spuściły spojrzenia. – Milczała, bo wiedziała, że przysporzy wam to
mnóstwo nieprzyjemnych uczuć. Wiedziała też, że wiadomość tego rodzaju z jej
ust nie wpłynie dobrze na wasz występ. Ale główny powód był całkiem inny –
Urwał na moment, bo jego telefon w
kieszeni zabrzęczał donośnie. Spojrzał na ekran i uniósł brwi, syknąwszy z
niezadowoleniem. – Naskoczyłyście na nią za to, że była mi lojalna i na moje
polecenie nie pisnęła słowa. Każda z osobna ma ją przeprosić, bo nie zdajecie
sobie sprawy jak wspaniałą i oddaną liderkę ma wasz zespół. – Potem jego wyraz
twarzy zmienił się radykalnie. Uśmiech powoli rozkwitł, a obok niego pojawiły
się jego lekkie zmarszczki, które dziewczyny tak lubiły. Usiadł obok nich,
oglądając statuetkę z bliska. – Trochę się spóźniłem, ale obiecuję, że będę na
żywo obserwował jak odbieracie kolejne trofeum. Gratuluję, dziewczynki.
Mówiłem, że na to zasługujecie.
-----------
Tak jak sobie obiecałam, dałam radę na koniec wakacji
wyskrobać kolejny rozdział!
Mam nadzieję, że umili Wam ten ostatni wieczór wakacji, a każdemu z Was życzę
udanego roku szkolnego~ MoonSeer