Na parking SMENT wlewał się strumień vanów, wracających z
koncertu, a od razu zapanował gwar.
BriDs także brało udział w tym przedsięwzięciu, nadal
pokazując się ze swoim debiutowym singlem „Hybrids”. Wyskoczyły jedna po
drugiej, rozprostowując nogi po nie tak długiej, choć mimo to wyczerpującej
podróży.
Jelly rozciągała się, wyciągając obie ręce ku górze oraz
przymykając z rozkoszą oczy, gdy nagle poczuła na sobie niemały ciężar.
Sytuacja nakazała jej od razu spuścić ramiona i rzucić wzrokiem na przyczynę.
- Sunbae…? – Spytała jakby siebie powoli i niepewnie, jednak
w napięciu, nim chłopak oderwał się od niej z chytrym uśmieszkiem. Za tą dwójką
stała pozostała część BriDs, przyglądając się z różnymi wyrazami twarzy.
Baekhyun na pozór grzeczniutko niczym baranek skłonił się
dziewczętom w pasie, zawieszając spojrzenie na Quinn, nim zniknął tak prędko
jak się pojawił, zostawiając osłupiałą Maknae.
***
- Musisz przyznać, że wychodzi nam to wspaniale – Baek z
dumną miną szturchnął Jelly w ramię. Omiotła ją fala zimnego potu i płytki
oddech, choć za wszelką cenę starała się tego nie okazać.
- „To”? – Dopytała stonowanie, czując stado wesołych motyli
w jej żołądku, obijających się z zapałem. Jednocześnie penetrowała wzrokiem
cały korytarz pełen ludzi. – Co nam wychodzi? – Zlustrowała przenikliwym
spojrzeniem twarz chłopaka, jednak gdy i ten ukierunkował spojrzenie w jej
stronę, z prędkością światła zmieniła swój tor patrzenia. Baekhyun zmarszczył
brwi, obserwując jej zachowanie, odpowiadając.
- Jak to co – Zaczął jakby to było oczywiste i jasne jak
Słońce. Uśmiechnął się dziecinnie. – Granie na nerwach Quinn i Geenie!
Jelly w duchu osłupiała. No tak, to musiało tylko o to
chodzić. Wkurzanie liderki…Na co były te motyle w brzuchu, ten stres i
podekscytowanie?
- No tak! – Zaintonowała z fałszywą wesołością, uśmiechając
się smutno, choć chłopak nie zdołał już tego dostrzec. Został pilnie gdzieś
wezwany i nim odbiegł z pośpiechem obdarzył dziewczynę krótkim skinięciem.
- Kkaebsong – Szepnęła do siebie ze smutną ironią, kierując
się we własnym kierunku.
***
- Szukasz tych okularów od piętnastu minut – Jęknęła Jun,
przypatrując się jak Sujan z zaangażowaniem nurkuje w środku vana. – Może po
prostu kupisz sobie nowe? – Dodała z nadzieją. – Już wszyscy są w środku. –
Spojrzała tęsknie w kierunku budynku.
Su zadarła głowę, odsłaniając twarz znad ściany ciemnych
włosów.
- Jeżeli znajdziesz mi drugie takie same, kupię ci hanwoo – Odparła
zrzędliwie, ze zrezygnowaniem wypełzając z samochodu. – przysięgam.
Faktycznie zostały już same na parkingu. Jeżeli ktoś jeszcze
na niego wychodził to tylko po to, by wyciągnąć coś jeszcze z samochodów.
Występ dziewczyn był dobrze przygotowany, ale żeby to tak im
wyszło, nie mogło się obyć bez obecności niewiarygodnego zmęczenia. Obydwie
ledwo trzymały się na swych wysokich obcasach, a Jun, która z reguły takowych
nie nosi, omal nie złamała obcasa w tak krótkiej drodze do schodów SM. Warto
wspomnieć także o tym, że od rano padało niemiłosiernie. Mimo że raz lżej a
innym razem jak z cebra, ciągle było mokro i wilgotno.
Jun już podnosiła nogę, by postawić ten ostatni krok przy
śliskich schodach, jednak…Jun na zawsze pozostanie Jun i tuż przed wejściem do
wytwórni runęła w dół, ulegając wodzie czyhającej na schodach.
Idąca kawałek za nią Sujan dosłownie ułamek sekundy
wcześniej usłyszała dźwięk rozsuwania się automatycznych drzwi.
Chen wydał krótki okrzyk przestrachu, mimowolnie łapiąc
dziewczynę za jej wąskie ramiona.
- Uważaj na siebie – Wesoło i z ulgą wygiął swe kąciki ust,
hardo ściskając już uniesioną do pionu dziewczynę. Nie dziwota, że jej twarz
barwiła się na kolor dojrzałego pomidora, a w głowie kotłowało się miliard
myśli w tym uczucie bycia żałosnym niczym dziecko. Trwało to pewną chwilę, gdy
oprzytomniała, widząc jak Sujan mija ich dwójkę jak gdyby nigdy nic wchodząc do
środka budynku, by nie zmoknąć. Uniosła kciuk do góry, odwróciwszy się po raz
ostatni, gdy wtedy prosto na nos Jun zleciała ogromna kropla, która była
orzeźwiająca niczym całe wiadro wody.
Zaśmiała się cicho i szczerze, spoglądając lekko na swe lewe
ramię.
- …Puścisz mnie? – Uśmiechnęła się bokiem, unosząc wzrok w
kierunku chłopaka, który rozszerzywszy oczy, wbił spojrzenie w swą rękę, którą
nadal twardo ściskał dziewczynę. Pokiwał szybciutko głową, chichocząc
bezgłośnie, nim oswobodził uścisk.
***
- Widzisz co to jest? – Przed zdumioną twarzą Jun majaczył
ogromny smartfon.
- Widzę – Odparła uśmiechając się mściwie, by po chwili zmyć
ten wyraz twarzy. – Mam oczy. –
Dopowiedziała dosadnie, odchylając się od telefonu, gdy Wendy zamrugała
wściekle. Na jej komórce widniał artykuł ze strony Koreaboo, które można
powiedzieć, że płonęło od zdjęć z chwili, gdy Chen przytrzymał Jun przed
upadkiem. Zwyczajnie uchronił koleżankę przed bolesnym siniakiem, a Internet
zrobił z tego niemałą awanturę. Osobą, która chyba najbardziej się tym
przejęła, była główna wokalistka Red Velvet, która zaczepiła rzeczoną potajemną
dziewczynę Chena i towarzyszącą jej Geenę na zwyczajnej kawie w przerwie między
treningami. Jej głos był pełen wyrzutu, a oczy świeciły się z….zazdrości? Tak,
chyba to był główny powód, z powodu którego obydwie członkinie BriDs w duchu
pękały ze śmiechu. A nie można powiedzieć, że Wendy i Jun darzyły się czymś
więcej niż czysta nienawiść.
Furia doprowadzała wokalistkę do czerwoności, gdy
bezsensowne spięcie ucięła Geena z łobuzerskim uśmiechem.
- Jako półroczna idolka, powinnaś mieć więcej doświadczenia
niż my i wiedzieć, że Internet tworzy niestworzone historie…– Powiedziała
swobodnie, odsuwając się od stołu, co i Jun czyniła od niechcenia dopijając kawę.
- …Unnie. – Geena dokończyła ze sztywnym uśmiechem, minimalistycznie kiwając
głową.
Na ten znak Wendy aż pisnęła z wściekłości, ściskając
telefon w gładkiej dłoni, nim machnąwszy długimi włosami odmaszerowała z naburmuszeniem.
- „Unnie”? – Jun zlustrowała dumną przyjaciółkę
zniesmaczonym spojrzeniem, gdy odchodziły w kierunku wyjścia. Geena prychnęła,
uśmiechając się bokiem.
- Spokój, uprzejmość i szacunek jeszcze bardziej ją wkurzyły
– Pokręciła z bezradnością głową na boki, wzdychając. – Oczekiwała chyba
wystających żył od krzyków, oczu zaszłych krwią i piany z ust. – Zaśmiała się
wzgardliwie, popychając drzwi, gdy Jun zawtórowała jej uśmiechem.
***
W kuchni dormu BriDs w powietrzu wyczuwało się niemałe
napięcie. Niekomfortowa cisza od paru chwil wypełniała powietrze, pozwalając
dosłyszeć siedzącym w niej osobom zgiełk dochodzący z ulic miasta.
Quinn zagryzła niepewnie usta, ukradkiem spoglądając na
spoczywającego naprzeciwko niej menagera, w spokoju czekającego na odpowiedź,
ciągle robiąc coś na telefonie. Niemal od razu odwróciła wzrok i odpowiedziała,
gdy ten podniósł swe intrygujące spojrzenie.
- Ja po prostu stawiam karierę na pierwszym miejscu. – Jej
głos wypełniała skrucha, choć powinna wypowiadać to donośnie i pewnie.
Pośpiesznie założyła różowe włosy za ucho, pozwalając na przenikliwy wzrok
SangJoonga. Lecz ten zamiast wypowiedzieć choć jedno słowo, zaśmiał się
łagodnie, odsłaniając szereg śnieżnobiałych zębów. Quinn nieśmiało skierowała
oczy na mężczyznę, a na jej twarzy był wymalowany jeden wielki znak zapytania.
- Quinn, posłuchaj – Po krótkiej chwili, menager znaczniej
się nachylił, a choć twarz mu stężała, lekki uśmiech ciągle był obecny. –
Jesteś wspaniałą liderką, naprawdę. –
Iphone głośno zawibrował, ale jego właściciel ani trochę się tym nie przejął. –
I choć twoje zachowanie może resztę irytować – Quinn zmarszczyła czoło,
przymrużając oczy. – to jestem przekonany, że w głębi duszy każda docenia to,
co dla nich chcesz zrobić..... – Ucichł na chwilę, by zmierzwić swe czarne
loki. - …Ale na miłość boską, Quinn, zaprzyjaźnij się z kimś, wypij z kimś
kawę, poproś kogoś o pomoc, wykaż jakieś chęci, inaczej każdy oprócz mnie
będzie myślał, że jesteś małą snobką – Powoli odsuwał się od stołu, powodując
lekki skrzek, a następnie poprawił swą elegancką granatową marynarkę oraz
poluźnił cienki krawat. Uśmiechnął się kojąco w stronę liderki, a przy kącikach
jego ust pojawiły się nieznaczne urocze zmarszczki. Zdumiona Quinn ciągle
siedziała sztywno. – Zróbmy tak, że sprawą miłostek dziewczyn, które na dobrą
sprawę nie istnieją, zajmiemy się, gdy faktycznie zobaczę, że wasz poziom
opadł, a pewne znaki w istocie zobrazują jakieś nad wyraz intensywne relacje,
dobrze?
Liderka w końcu oprzytomniała i niemrawo pokiwała głową,
również sztywno wstając. Westchnęła cicho, odprowadzając menagera do drzwi.
Naciskał już klamkę, gdy nagle się odwrócił.
- Wszyscy wiedzą, że chcesz dobrze, ale obiecaj mi, że
znajdziesz przyjaciół tak jak potrafiły to zrobić dziewczyny. Wierz mi, że
ludzie, których poznasz są niesamowici, pomogą ci ze wszystkim i tak jak ja
zawsze będą przy tobie. – Lustrował przybitą dziewczynę ze skupieniem,
zamrugawszy prędko. – Tak jak ja-menager mam na myśli. – Dopowiedział, stojąc
już na korytarzu z obojętnością na twarzy.
Quinn dorośle pokiwała głową, a na jej twarzy powoli
zakwitał uśmiech. SangJoong spojrzał spojrzeniem swych czarnych oczu w głąb
korytarza, po czym przeniósł je na swój srebrny zegarek.
- Za pół godziny trening, rewolucyjna choreografia sama się
nie opanuje. – Oznajmił, odprowadzając wzrokiem kłaniające się Jun i Geenę,
które właśnie wparowały do mieszkania z trwogą w oczach, widząc, że między
liderką, a menagerem został poruszony delikatny temat.
***
Sujan masowała właśnie obolałe ramię, po bolesnym upadku.
Jelly pomagając jej wstać, jednocześnie chichotała.
- Mówiłam ci, żebyś patrzyła przed siebie, a nie w telefon.
Tao dotychczas zawzięcie zajęty swoją komórką również ugiął
kolana, by pomóc dziewczynie wstać po zderzeniu, jednak ta przy pomocy
przyjaciółki już stała na nogach.
- Wiedziałam gdzie idę, mój tor był pusty – Syknęła wściekle
do ucha uśmiechającej się wesoło Maknae. Oczywiście, że było to prawdą, słodka
Jelly widząc, że obydwoje są zajęci swoimi zabawkami, lekko pchnęła Su w bok, a
zdezorientowana dziewczyna nim zdążyła pojąć co się dzieje, leżała na ziemi,
wcześniej wpadłszy z impetem na klatkę piersiową chłopaka. Do teraz była
oniemiała i nie do końca wiedziała co się dzieje. Pełną świadomość odzyskała
dopiero wtedy, gdy otrzepując swe rurki, usłyszała pełen entuzjazmu okrzyk
Jelly.
- Jasne, że nic nie robi! – Pośpiesznie otrzepała plecy
Sujan, następnie mocno pchając ją w stronę Tao. – Widzimy się w niedzielę, Su,
napiszę jak wylądujemy w Chinach! – Krzyknęła na pożegnanie, przystawiając obie
dłonie do ust. Czarnowłosa odwróciła swą bladą twarz, lekko kiwając głową, nim
na nogach z waty została wprowadzona do kafejki.
Jeżeli chodziło o ostatnie słowa Maknae, miała na myśli
delegację zespołu w sprawie zatwierdzenia promocji BriDs także na terenie Chin.
Problem był taki, że jedynymi dziewczynami, które jako tako władały ojczystym
językiem tego państwa były Geena, Quinn i Jelly. Towarzyszyć im na lotnisku
SangJoong, a znając jego napięty grafik, Sujan i Jun miały popołudnie wolne od
jego surowego wzroku.
Wokalistką BriDs władały dreszcze i nieokiełznane motyle w
brzuchu, gdy sztywno usiadła przy stoliku dla dwojga. Nawet nie wiedziała w
jakim celu niepewnie rozglądała się na boki. Dość zabawne było to, że siedzącym
naprzeciwko niej chłopkiem, targały takie same, a nawet silniejsze emocje, tyle
że obydwoje doskonale je zakamuflowali, pod warstwą opanowania i klasy.
Zbawieniem okazała się przemiła kelnerka w króciutkich
włosach, gotowa, by przyjąć zamówienie.
- Małą czarną z łyżką cukru trzcinowego – Odezwał się lekko
ochrypłym głosem, uśmiechając się lekko, prawie niewidocznie. – I rozpuszczalną, pół na pół z mlekiem, półtora
łyżeczki cukru i nutka wanilii, poprosimy. – Dotychczas siedząca w martwej
ciszy Su, rozszerzyła oczy, podnosząc zdumiony wzrok, gdy kelnerka odeszła w
swoim kierunku.
- Wiesz jaką kawę piję? – Zapytała ze szczerym zdziwieniem,
zaprzestając swoje dotychczasowe akcje w telefonie.
Chłopak powoli zaczął kiwać swą niedawno pofarbowaną głową,
gdy nagle szybko odparł.
- Ja… - Urwał dosłownie na ułamek sekundy. – Po prostu pamiętam.
Sujan ze zrozumieniem kiwnęła, zagryzając wargę z
przestrachem, gdyż właśnie nadeszło nieuniknione – chwila ciszy na morzu i
ukradkowe spojrzenia rzucane na każdy obiekt na sali, wykluczając oczy osoby z
naprzeciwka, tak by znaleźć jakikolwiek, nawet najbardziej durny temat do
rozmów.
Jedno było pewne: gdyby reszta ich zespołów teraz
obserwowała tą dwójkę, głęboko zastanowiłaby się, czy to naprawdę ich
przyjaciele. Su wiecznie wyprostowana i z klasą, choć towarzyska i gadatliwa.
Nigdy speszona i skruszona. Tao również dumny książę, a jednocześnie uroczy
niczym dziecko, choć teraz siedzący sztywno jak słup, sprawiał wrażenie osoby
niemiłosiernie niedostępnej.
***
Po pewnym czasie proszone napoje nadeszły, a dwójka idoli od
razu przystawiła je do ust, by tylko upozorować niedyspozycyjność mowy, choć w
kubkach był niemal wrzątek.
Sujan w duchu ironicznie się zaśmiała na wskutek swego
tchórzostwa i stresu, gdy właśnie dostała smsa zwrotnego od Jelly na wiadomość
dotyczącą obecnej sytuacji.
„Już
prawie na lotnisku.
Jak
śmiesz nazywać się prawdziwą Ślizgonką!?”
Czarnowłosa ze świstem wciągnęła powietrze, blokując
telefon.
- Powiedz mi – Zaczęła zwyczajnie, bowiem słowa
kwestionujące jej przynależność do Slytherinu zawsze stawiały ją na nogi i
pozwalały udowodnić wszystkim, że naprawdę jest w tajemniczy sposób pewna
siebie i dumna, niechyląca czoła. - …Candy ma się dobrze?
Żenada, to pojawiło się w jej własnych oczach, gdy ledwo
wymówiła te słowa, jednak i tak była o krok dalej niż siedzący naprzeciwko
chłopak.
Upiwszy niewielki łyk, uśmiechnął się, gotowy, by odrzec.
- O, tak. – Podrapał się po gęstwinie swych blond włosów. –
Zacząłem uczyć ją kolejnej komendy.
Mają zamiar rozmawiać o psie? Mało prawdopodobne, by
ktokolwiek na tym świecie pragnąłby rozmawiać na temat taki jak ten, ale po
serii udawanego zainteresowania Sujan w stylu „O, jaką? Koniecznie muszę
zobaczyć!” obydwoje rozluźnili się i powoli łapali kontakt. Dziewczyna
niewyobrażalnie wdzięczna, że temat psów umilkł, gdyż w rzeczywistości
zdecydowanie wolała koty, upiła łyk swojej smakowitej kawy.
Mało zadziwiające było to, że wkrótce język Su pracował na
pełnych obrotach, choć kosmicznie intrygujące było to, że gdy się rozgada nie
może przestać, jednak gdyby miała zobaczyć się z Tao ponownie, nadal czułaby
się skruszona i niepewna. Tworzyli naprawdę dziwny duet, choć obydwoje byli
„księżniczkami” swoich zespołów i obydwoje uwielbiali dobrze się ubierać czy
malować.
Niedługo, rozmawiali nawet o oficjalnym „zakazie” Quinn.
A raczej Sujan wyżalała swoje bóle, tego dotyczące.
- …Zebrała nas w kuchni, jak na przesłuchanie, po czym
stwierdziła, że nie, my się nie skupiamy na tym na czym powinnyśmy. Miała
pretensje o to, że Jun z bolącą kostką rozmawiała z kimś na korytarzu…nawet nie
wiem z kim konkretnie – Urwała, oblizując dolną wargę i z wyrzutem wywracając
oczami. Tao słuchał ze skupieniem, raz po raz przystawiając kubek do ust. – A
hitem tego wszystkiego było to, że my przeszkadzamy – Zaśmiała się ironicznie.
– przeszkadzamy w waszym comebacku! Znaczy Jelly w sumie…Podobno igramy z
ogniem, którym jest nasz menager….
- Westchnęła,
wydymając usta z niesmakiem, a następnie upijając łyk. - …’za bardzo absorbujemy
się tymi naszymi chłopakami’ – prychnęła wzgardliwie. - …Sama wiem co jest dla
mnie najlepsze, nikt nie musi mną dyrygować. – Przytłoczona przypomnieniem tego
parszywego wykładu liderki, oparła proste plecy na krześle, powoli zakładając
ręce na piersi.
- Masz chłopaka? – Upewnił się swym lekko ochrypłym głosem
Tao, spoglądając na nią swymi ciemnymi oczyma.
Su wyrwana z kontekstu pytająco rozszerzyła oczy, a po
sekundzie wróciły do ich normalnego stanu. Uśmiechnęła się z gracją,
odpowiadając łagodnie, choć w środku wszystko w niej się kotłowało.
- Nie, nie, to nie tak – Rzuciła, nie będąc pewna jak to
dobrze ubrać w słowa. – Źle zrozumiałeś, znaczy… Nie ważne. – Lekko pokręciła
głową na boki, by to zaakcentować, po czym odrzuciła włosy do tyłu. Od razu z
uśmiechem od ucha do ucha zajęła się kawą. Tao również odsłonił zęby, gotując
się do kolejnej wypowiedzi, która miała doprowadzić do naprawdę interesującej
rozmowy dwojga ludzi z klasą, gdy wtedy ignorowany od pewnego czasu telefon Su
dzwonił i dzwonił.
Z początku, widząc, że to Jun zdecydowała się ignorować
połączenia, wychodząc z założenia, że przyjaciółka zrozumie, a teraz może
poczekać, choć telefony nasilały się.
Zagryzając usta z niezadowolenia, przeprosiła chłopaka za
to, że może to być pilna sprawa i kliknęła zieloną słuchawkę.
- Kurwa, Sujan, dzwonię i dzwonię i się dodzwonić nie mogę!
– Od razu jej ucho zabolało od krzyków dziewczyny. – Chodź tu szybko, w
łazience coś puściło, zepsuło się, nie wiem, co tu się stało, chodź tu! – W tle
dało się dosłyszeć odgłos lania wody pod wysokim ciśnieniem.
- Daj mi chwilę. – Rzuciła oschle, mało przejmując się tym
zajściem. Bardziej bolało ją to co właśnie miała zrobić, czyli odezwać się do
Tao z informacją, że będzie musiała zabawić się w hydraulika, choć nie ma
zielonego pojęcia jak, ale ten ją prędko uprzedził, odsuwając się od stołu.
- Iść z tobą? Koleżanka nie brzmiała wesoło. – Zapytał z
troską w oczach, chowając na oślep telefon do byle jakiej kieszeni.
Su uśmiechnęła się promiennie, zachęcając chłopaka
skinieniem głowy.
***
Nawet jeżeli obydwoje nie czuli się komfortowo, to podróż
powrotna nie trwała długo, szli zaskakująco szybko, choć żadne na dobrą sprawę
nie było specjalnie zaabsorbowane sprawą telefonu Jun.
Su uśmiechała się lekko pod nosem, gdy byli przed ostatnim
zakrętem w lewo.
A wtedy jej oczy się rozszerzyły.
- Rety – Rzuciła pośpiesznie, nim ruszyła pędem, a za nią
podążył Tao. Prawie równocześnie wparowali do mieszkania, taranując drzwi.
Sujan w pośpiechu poślizgnęła się o kompletnie zalaną podłogę, a chłopak
automatycznie wystawił ręce do przodu,
blokując upadek.
Dziewczyna nawet nie zdążyła podziękować, gdyż zwyczajnie
odjęło jej mowę. Połknęła dawkę śliny, przeszywając swym spojrzeniem wnętrze
jej zmasakrowanego dormu. Drzwi od łazienki były otwarte na oścież, a na jej
środku klęczała przemoczona do suchej nitki Jun, wśród chmary szmat, ręczników
i wszystkiego innego, walcząc z ciągle napływającą wodą z szafki pod zlewem.
Tryskało jak z fontanny, ciągle pod tym samym natężeniem. Wesołe i na pozór
niepozorne strumyczki wody wyruszały już w podróż po wszystkich pokojach
dziewcząt. Naprawdę wyglądało to jak Sodoma i Gomora, a Jun zaczęła jeszcze
bardziej panikować, próbując zatrzymaj napływające łzy.
- Wyrzucą nas! Wyrzucą! – Piszczała, złapawszy dłońmi swe
spięte w coś co kiedyś mogło być kokiem, włosy.
Sujan i Tao dotychczas stali jak wryci, wpatrując się w
pobojowisko, czując jak ich buty przemakają, a zimno rozprzestrzenia się po
całym ciele. Właśnie wtedy paraliż dziewczyny minął i spojrzawszy na krytyczny
stan przyjaciółki rzuciła się na kolana z pluskiem, nurkując w szafce.
- Umiesz to naprawić? – W tym samym czasie Jun przeniosła wzrok
swych zaczerwienionych oczu na sztywnego chłopaka, który na to pytanie wyglądał
na jeszcze bardziej oniemiałego. Zdołał pokręcić tylko przecząco głową, nim
dziewczyna obdarowała go pełnym wrogości spojrzeniem. Następnie na twarzy
zalała ją fala lodowatej wody, gdy siedziała zaraz obok Su. Ta odskoczyła jak
oparzona w stronę chłopaka, w międzyczasie ponownie potykając się o
szmaty…Zaraz, szmaty?
Dziewczyna zdążyła zarejestrować tylko migoczący kolor
indygo swego żakietu.
- Czy to… - Jej głos był chrapliwy, a jej nastawienie na
granicy wybuchu. Nagle przestało ją interesować to, że sprawa jeszcze się
pogorszyła. - …To moje ubrania? – Przymrużyła oczy, znajdując bordowy sweter.
- Moje i ręczniki poszły w pierwszej turze – Odparła na
odchodne Jun, próbując wskórać coś z rurami.
- …Ja pójdę po kogoś. – Odezwał się niemrawo Tao, a Su
pokiwała bezradnie głową, zagryzając usta.
Chłopak brodząc w wodzie, wybiegł niemal natychmiastowo, a sekundę
później jego miejsce zajęła najmniej odpowiednia osoba. Otóż drzwi od dormu
ciągle były otwarte na oścież i w sumie Bogu dzięki, że był to tylko Henry.
Jednak jego obecność nie pomogła ani trochę, bo gdy tylko zobaczył widowisko,
upadł na kolana, zginając się ze śmiechu przez kilka długich minut.
- To są ciuchy? – Zdołał wykrztusić przez łzy, nim został
obdarowany piorunującym spojrzeniem Sujan.
- Nie pomagasz. – Warknęła w odpowiedzi, a wtedy drzwi znowu
skrzypnęły.
Wtedy dopiero zrobił się szum, bo do środka wleciało pięciu
chłopaków, którzy...Nie byli kompetentnymi osobami do wykonania tego zadania.
Baekhyun na sekundę zasłonił usta zaciśniętą pięścią, nim
wraz z Chanyeolem i Chenem rzucił się na lodowate płytki, próbując coś wskórać.
Jun z ogromnym cierpieniem usunęła się z ich pola manewru,
gdy w tym samym czasie jej załzawione oczy napotkały najbardziej znienawidzoną
twarz w jej życiu. Czy nikt dotąd nie wpadł na pomysł zamknięcia drzwi?
- Co tu się dzieje? – Przedpokój wypełnił rozdrażniony głos
Wendy, spoglądającej na stan mieszkania z pogardą. Jun zmierzyła dziewczynę
nieprzyjaznym wzrokiem. – Z naszego sufitu leci woda! – Dodała opryskliwie,
machając dłonią.
Niebieskowłosa zamrugała kilka razy oczyma z niedowierzaniem
i już otwierała usta, by obdarzyć wokalistkę jakąś uwagą, ale ktoś ją
uprzedził.
- Coś pękło w łazience – Zza framugi pojawił się
uśmiechnięty Chen. – a więc leci woda. – Dodał z łagodnym wyrazem twarzy, jakby
tłumaczył proste stwierdzenie małemu, nieporadnemu dziecku.
Wendy zapowietrzyła się, płonąc rumieńcem, lecz JongDae już
tego nie zauważył, bo całym sobą nurkował w odmętach zalanej łazienki. Prawie w
tym samym czasie Henry uspokoił się i zaczął rozumieć powagę sytuacji, kiedy
oderwał wzrok od Tao i Sehuna, próbujących znaleźć w mieszkaniu coś co mogłoby
pomóc w transporcie wody, cokolwiek.
- Kyu będzie wiedział co zrobić! – Wykrzyknął zadowolony z
siebie, nim ruszył z kopyta rozpryskując wodę na ścianach.
- Menager nas zabije
– Stwierdziła na pozór ze spokojem Sujan, choć w środku czuła nieustające fale
zimnego potu, zalewające ją całą oraz nieprzyjemny ból brzucha. Zaczęła brodzić
w tę i z powrotem przygryzając paznokieć kciuka. – Zwyczajnie weźmie i nas
zabije. – W tym momencie nawet jej wypowiedzi były pozbawione większej
poprawności.. „wziąć” i coś zrobić.
Jun uderzyła tyłem o i tak już mokrą ścianę i usunęła się,
łkając.
- Wyrzucą nas, zrobią to – To były najczęściej pojawiające
się słowa w jej ustach od pewnego czasu.
Po kilku chwilach Su przystanęła, bacznie obserwując nieudolną
pracę chłopaków. Od jakiś pół godziny natężenie zmalało, choć teraz zastąpiła
to woda podobna do ścieku.
- Wrzuciłaś moją piękną skórzaną ramoneskę. – Mruknęła już
nie mając sił na odpowiednią mimikę twarzy, która powinna oddać jej emocje. –
Perłę w koronie mojej garderoby. – Westchnęła bezsilnie, odwracając się od tego
parszywego widoku. Napotkała zapłakaną twarz Jun, więc od razu usiadła koło
niej.
- Przepraszam, Su, naprawdę – Wystękała, przerywając przez
płacz. Chciała sklecić coś jeszcze, ale zastąpił ją wrzask nadbiegającego
Kyuhyuna, który najprawdopodobniej został już wtajemniczony.
- Wystarczy zakręcić zawór! – Jak każdy wcześniej,
poślizgnął się, jednak szybko utrzymał równowagę. Wszystkie twarze zwróciły się
na niego, gdyż nie skończył. – W łazience, albo w kuchni. – A od razu delegacja
ruszyła w tych kierunkach.
Chen wybiegł w kierunku dolnych szafek w jadalni i po kilku
błyskawicznych próbach odnalazł tą jedyną.
- Którą zakręcić!? – Krzyknął skrzekliwie z daleka, by każdy
go dosłyszał, a gdy uzyskał mglistą odpowiedź, z całej siły zaciągnął obydwie
rączki w przeciwnych kierunkach…a wszystko ustało.
Jak każdy – cały przemoczony wrócił do przedpokoju i zaczął
wpatrywać się w pobojowisko. Wszystko było do góry nogami i nie było mowy o
utrzymaniu tego w tajemnicy.
Jak wyjaśnił Kyuhyun, została uszkodzona uszczelka i z
pewnością nie była to wina Jun, która ciągle stała roztrzęsiona. Każdy chłopak
był pewien stuprocentowo, że nie będą miały żadnych problemów, bo takie wypadki
zdarzają się w każdych domach i mieszkaniach, jednak suche pocieszanie w tym
czasie nie było odpowiednie.
Jedynym pozytywnym punktem było to, że niewielka część wody
z korytarza zdążyła wyparować, choć naprawdę znikoma.
- No dobra – JongDae odezwał się w końcu podniosłym tonem,
ocierając pot z czoła. – Dziewczyny, weźcie jakieś spodnie, buty i chodźcie do
nas. – Każdemu była potrzebna natychmiastowa kąpiel, gdyż wszyscy byli spoceni
i wyglądali jakby wykąpali się w szambie. Relaks jaki przynosi gorący prysznic
również przysłonił wszystkim oczy…który niestety nie był teraz możliwy w
łazience BriDs.
Największym bałaganem w historii mogły zająć się później, a
nawet musiały.
Wygrzebawszy jakieś dolne partie z szafy Jelly oraz buty
Quinn wybiegły za EXO w kierunku ich przytulnego mieszkanka, trzęsąc się z
zimna.
***
Sujan wskazała kciukiem w stronę drzwi, powoli się cofając.
- Nie wzięłyśmy czegoś na górę… - Rzuciła wzrokiem do tyłu,
łapiąc dłonią łokieć Jun, jednak Chen od razu je zatrzymał.
- Naprawdę chcecie teraz oglądać swój dorm? – Zaśmiał się
zawadiacko, a uśmiech miał szeroki od ucha do ucha. – Ja bym nie chciał…Poczekajcie.
Dziewczęta ociekające wodą, szczękające zębami, stały
skulone, jednocześnie kiwając głową.
- Wiem, że musi być wam zimno, ale opowiedzcie mi szybko, co
się konkretnie stało, a Chen przygotuje wam łazienki… - Suho pojawił się przed
ich oczami, prowadząc do kuchni. -…Lepiej mieć za świadka jeszcze kogoś innego
niż Chanyeol i Baekhyun. – Wtedy zaśmiał się lekko, a dziewczyny zawtórowały mu
mimo przenikliwego zimna.
***
W czasie gdy Sujan powędrowała do wskazanej łazienki, Jun
jeszcze rozmawiała z członkami EXO, dzieląc się swoimi przeżyciami z pękniętą
uszczelką. W tej chwili zapomniała o mokrych ubraniach przylegających do jej
ciała.
Wszyscy teraz chichotali z owej przygody, nawet
niebieskowłosa, choć jeszcze kilkanaście minut temu nikomu nie było do śmiechu.
- No więc dzwoniłam do niej, ale ciągle mnie odrzucała, nie
wiem co robiła, naprawdę, ale co mogła robić, skoro nie ma naszej reszty? -
Zastanowiła się na głos, uśmiechając się lekko, gdy Sehun rozszerzył oczy.
- Przyszła z Tao? Jego też tu wcześniej nie było… - Jun
zmarszczyła z niedowierzaniem oczy i już otwierała usta ze zdziwieniem, gdy
poczuła jak czyjeś ręce łapią ją za barki i odsuwają od grupki chłopaków.
- Pora na prysznic! – Zawołał Lay, odprowadzając dziewczynę
z troską o jej przyszłe zdrowie. Jun posłusznie podreptała w kierunku łazienki,
ciągle się zastanawiając.
***
Sujan czuła się jak nowonarodzona, gdy jej wilgotne włosy
pięknie pachniały, a ciało było wygrzane. Przeciągnęła dłonią po zaparowanej
powierzchni lustra i uśmiechnęła się lekko.
Jej ciało było owinięte puchatym białym ręcznikiem, gotowe
by przyjąć na siebie warstwę ubrań. Spojrzała w bok, a na jasnej półeczce
czekały na nią czarne rurki Jelly oraz trampki Quinn. Była pewna, że
dziewczynom nie będzie przeszkadzało zarekwirowanie części garderoby. Jeszcze
szerzej wygięła usta, gdy spostrzegła męską koszulę w granatową kratkę.
Pośpiesznie nasunęła na siebie spodnie i wtedy zalał ją
zimny pot. Podniosła wzrok, upewniając się, czy wzięła nowy biustonosz i na
szczęście mogła odetchnąć z ulgą.
Prędko pozapinała guziki koszuli, która prawie sięgała jej
kolan i ładnie rozwiesiła swe zalane ubrania na suszarce. Po raz ostatni
uśmiechnęła się do siebie perliście, przeczesała włosy dłonią i nacisnęła
klamkę.
Z daleka usłyszała mgliste odgłosy chichotów i rozmów.
Jednocześnie omiatając wszystko ciekawym spojrzeniem, powoli ruszyła cichym
krokiem.
Nie wykonała kilku niewielkich kroków, a znikąd poczuła coś
na swych barkach. Odwróciła się błyskawicznie i zobaczyła kogoś, kogo naprawdę
miała ochotę teraz spotkać.
Wygięła usta w niepewnym uśmiechu, obniżając wzrok na równie
dużą co koszula, czarną ramoneskę. Zmarszczyła czoło ze zdziwienia, podnosząc
swój intrygujący wyraz twarzy, a napotkała łagodną twarz Tao, która właśnie się
zaśmiała.
- Mówiłaś, że twoja
wylądowała w tych ściekach – Uśmiechnął się kojąco, co uczyniła także Sujan, a
po chwili obydwoje dołączyli do reszty EXO.
***
- Boże – Wydukała Jun, wpatrując się pustym wzrokiem w
ubrania. – To jest bluza Chena. – W tempie natychmiastowym zakryła usta dłonią,
by uchronić się przed wielkim piskiem, widząc jak bordowa bluza zwyczajnie na
nią czeka. Po krótkiej chwili otworzyła drzwi łazienki, a od razu zalał ją
powiew zimnego powietrza.
***
- Dziękujemy – Obydwie skłoniły się prawie w
dziewięćdziesiąt stopni już po raz enty. – Naprawdę – Dodały z przejęciem w
oczach, a wtedy poczuły nieprzyjemny ból brzucha. Musiały zaradzić coś na swój
zmasakrowany dorm.
Suho odprowadził je pod drzwi, otwierając je, a pozostała
dziewiątka stała w przedpokoju, uśmiechając się lekko.
Dziewczęta wypełzły z mieszkania i od razu pragnęły się
cofnąć. Niestety natknęły się na SangJoonga z uniesioną dłonią nad drzwiami.
Widząc jakieś zamieszanie, rzucił wzrokiem w ich stronę.
- Bogu dzięki, że nie pukałem – Orzekł na pozór spokojnie,
choć na twarzy miał wypisaną furię. – Tylko martwiłbym się, gdzie podziewają
się moje dziewczynki. – Dodał głosem pełnym jadu, lustrując spojrzeniem ich
obecne stroje i miejsce, z którego wyszły. - …Chyba musimy coś sobie wyjaśnić. –
Rzucił groźnie, kiwając głową, by przyszły z kluczami. Serce podeszło im do
gardła.
----------------------------------
Cześć wszystkim! Jak widzicie, rozdział dość szybko napisany, gdyż wena mi dopisała B| Jeżeli kogoś to zainteresuje - jak na razie jest to najdłuższa notka!
Co sądzicie?:)
Mam nadzieję, że każda trzecioklasistka egzaminy napisała wyśmienicie, tak? Bo mi poszły średnio;--;
Co sądzicie?:)
Mam nadzieję, że każda trzecioklasistka egzaminy napisała wyśmienicie, tak? Bo mi poszły średnio;--;
Wasza MoonSeer