piątek, 24 kwietnia 2015

7. Definition: Best date ever

Na parking SMENT wlewał się strumień vanów, wracających z koncertu, a od razu zapanował gwar.
BriDs także brało udział w tym przedsięwzięciu, nadal pokazując się ze swoim debiutowym singlem „Hybrids”. Wyskoczyły jedna po drugiej, rozprostowując nogi po nie tak długiej, choć mimo to wyczerpującej podróży.
Jelly rozciągała się, wyciągając obie ręce ku górze oraz przymykając z rozkoszą oczy, gdy nagle poczuła na sobie niemały ciężar. Sytuacja nakazała jej od razu spuścić ramiona i rzucić wzrokiem na przyczynę.
- Sunbae…? – Spytała jakby siebie powoli i niepewnie, jednak w napięciu, nim chłopak oderwał się od niej z chytrym uśmieszkiem. Za tą dwójką stała pozostała część BriDs, przyglądając się z różnymi wyrazami twarzy.
Baekhyun na pozór grzeczniutko niczym baranek skłonił się dziewczętom w pasie, zawieszając spojrzenie na Quinn, nim zniknął tak prędko jak się pojawił, zostawiając osłupiałą Maknae.

***

- Musisz przyznać, że wychodzi nam to wspaniale – Baek z dumną miną szturchnął Jelly w ramię. Omiotła ją fala zimnego potu i płytki oddech, choć za wszelką cenę starała się tego nie okazać.
- „To”? – Dopytała stonowanie, czując stado wesołych motyli w jej żołądku, obijających się z zapałem. Jednocześnie penetrowała wzrokiem cały korytarz pełen ludzi. – Co nam wychodzi? – Zlustrowała przenikliwym spojrzeniem twarz chłopaka, jednak gdy i ten ukierunkował spojrzenie w jej stronę, z prędkością światła zmieniła swój tor patrzenia. Baekhyun zmarszczył brwi, obserwując jej zachowanie, odpowiadając.
- Jak to co – Zaczął jakby to było oczywiste i jasne jak Słońce. Uśmiechnął się dziecinnie. – Granie na nerwach Quinn i Geenie!
Jelly w duchu osłupiała. No tak, to musiało tylko o to chodzić. Wkurzanie liderki…Na co były te motyle w brzuchu, ten stres i podekscytowanie?
- No tak! – Zaintonowała z fałszywą wesołością, uśmiechając się smutno, choć chłopak nie zdołał już tego dostrzec. Został pilnie gdzieś wezwany i nim odbiegł z pośpiechem obdarzył dziewczynę krótkim skinięciem.
- Kkaebsong – Szepnęła do siebie ze smutną ironią, kierując się we własnym kierunku.

***

- Szukasz tych okularów od piętnastu minut – Jęknęła Jun, przypatrując się jak Sujan z zaangażowaniem nurkuje w środku vana. – Może po prostu kupisz sobie nowe? – Dodała z nadzieją. – Już wszyscy są w środku. – Spojrzała tęsknie w kierunku budynku.
Su zadarła głowę, odsłaniając twarz znad ściany ciemnych włosów.
- Jeżeli znajdziesz mi drugie takie same, kupię ci hanwoo – Odparła zrzędliwie, ze zrezygnowaniem wypełzając z samochodu.  – przysięgam.
Faktycznie zostały już same na parkingu. Jeżeli ktoś jeszcze na niego wychodził to tylko po to, by wyciągnąć coś jeszcze z samochodów.
Występ dziewczyn był dobrze przygotowany, ale żeby to tak im wyszło, nie mogło się obyć bez obecności niewiarygodnego zmęczenia. Obydwie ledwo trzymały się na swych wysokich obcasach, a Jun, która z reguły takowych nie nosi, omal nie złamała obcasa w tak krótkiej drodze do schodów SM. Warto wspomnieć także o tym, że od rano padało niemiłosiernie. Mimo że raz lżej a innym razem jak z cebra, ciągle było mokro i wilgotno.
Jun już podnosiła nogę, by postawić ten ostatni krok przy śliskich schodach, jednak…Jun na zawsze pozostanie Jun i tuż przed wejściem do wytwórni runęła w dół, ulegając wodzie czyhającej na schodach.
Idąca kawałek za nią Sujan dosłownie ułamek sekundy wcześniej usłyszała dźwięk rozsuwania się automatycznych drzwi.
Chen wydał krótki okrzyk przestrachu, mimowolnie łapiąc dziewczynę za jej wąskie ramiona.
- Uważaj na siebie – Wesoło i z ulgą wygiął swe kąciki ust, hardo ściskając już uniesioną do pionu dziewczynę. Nie dziwota, że jej twarz barwiła się na kolor dojrzałego pomidora, a w głowie kotłowało się miliard myśli w tym uczucie bycia żałosnym niczym dziecko. Trwało to pewną chwilę, gdy oprzytomniała, widząc jak Sujan mija ich dwójkę jak gdyby nigdy nic wchodząc do środka budynku, by nie zmoknąć. Uniosła kciuk do góry, odwróciwszy się po raz ostatni, gdy wtedy prosto na nos Jun zleciała ogromna kropla, która była orzeźwiająca niczym całe wiadro wody.
Zaśmiała się cicho i szczerze, spoglądając lekko na swe lewe ramię.
- …Puścisz mnie? – Uśmiechnęła się bokiem, unosząc wzrok w kierunku chłopaka, który rozszerzywszy oczy, wbił spojrzenie w swą rękę, którą nadal twardo ściskał dziewczynę. Pokiwał szybciutko głową, chichocząc bezgłośnie, nim oswobodził uścisk.

***

- Widzisz co to jest? – Przed zdumioną twarzą Jun majaczył ogromny smartfon.
- Widzę – Odparła uśmiechając się mściwie, by po chwili zmyć ten wyraz twarzy.  – Mam oczy. – Dopowiedziała dosadnie, odchylając się od telefonu, gdy Wendy zamrugała wściekle. Na jej komórce widniał artykuł ze strony Koreaboo, które można powiedzieć, że płonęło od zdjęć z chwili, gdy Chen przytrzymał Jun przed upadkiem. Zwyczajnie uchronił koleżankę przed bolesnym siniakiem, a Internet zrobił z tego niemałą awanturę. Osobą, która chyba najbardziej się tym przejęła, była główna wokalistka Red Velvet, która zaczepiła rzeczoną potajemną dziewczynę Chena i towarzyszącą jej Geenę na zwyczajnej kawie w przerwie między treningami. Jej głos był pełen wyrzutu, a oczy świeciły się z….zazdrości? Tak, chyba to był główny powód, z powodu którego obydwie członkinie BriDs w duchu pękały ze śmiechu. A nie można powiedzieć, że Wendy i Jun darzyły się czymś więcej niż czysta nienawiść.
Furia doprowadzała wokalistkę do czerwoności, gdy bezsensowne spięcie ucięła Geena z łobuzerskim uśmiechem.
- Jako półroczna idolka, powinnaś mieć więcej doświadczenia niż my i wiedzieć, że Internet tworzy niestworzone historie…– Powiedziała swobodnie, odsuwając się od stołu, co i Jun czyniła od niechcenia dopijając kawę. - …Unnie. – Geena dokończyła ze sztywnym uśmiechem, minimalistycznie kiwając głową.
Na ten znak Wendy aż pisnęła z wściekłości, ściskając telefon w gładkiej dłoni, nim machnąwszy długimi włosami odmaszerowała z naburmuszeniem.
- „Unnie”? – Jun zlustrowała dumną przyjaciółkę zniesmaczonym spojrzeniem, gdy odchodziły w kierunku wyjścia. Geena prychnęła, uśmiechając się bokiem.
- Spokój, uprzejmość i szacunek jeszcze bardziej ją wkurzyły – Pokręciła z bezradnością głową na boki, wzdychając. – Oczekiwała chyba wystających żył od krzyków, oczu zaszłych krwią i piany z ust. – Zaśmiała się wzgardliwie, popychając drzwi, gdy Jun zawtórowała jej uśmiechem.

***

W kuchni dormu BriDs w powietrzu wyczuwało się niemałe napięcie. Niekomfortowa cisza od paru chwil wypełniała powietrze, pozwalając dosłyszeć siedzącym w niej osobom zgiełk dochodzący z ulic miasta.
Quinn zagryzła niepewnie usta, ukradkiem spoglądając na spoczywającego naprzeciwko niej menagera, w spokoju czekającego na odpowiedź, ciągle robiąc coś na telefonie. Niemal od razu odwróciła wzrok i odpowiedziała, gdy ten podniósł swe intrygujące spojrzenie.
- Ja po prostu stawiam karierę na pierwszym miejscu. – Jej głos wypełniała skrucha, choć powinna wypowiadać to donośnie i pewnie. Pośpiesznie założyła różowe włosy za ucho, pozwalając na przenikliwy wzrok SangJoonga. Lecz ten zamiast wypowiedzieć choć jedno słowo, zaśmiał się łagodnie, odsłaniając szereg śnieżnobiałych zębów. Quinn nieśmiało skierowała oczy na mężczyznę, a na jej twarzy był wymalowany jeden wielki znak zapytania.
- Quinn, posłuchaj – Po krótkiej chwili, menager znaczniej się nachylił, a choć twarz mu stężała, lekki uśmiech ciągle był obecny. – Jesteś wspaniałą liderką, naprawdę.  – Iphone głośno zawibrował, ale jego właściciel ani trochę się tym nie przejął. – I choć twoje zachowanie może resztę irytować – Quinn zmarszczyła czoło, przymrużając oczy. – to jestem przekonany, że w głębi duszy każda docenia to, co dla nich chcesz zrobić..... – Ucichł na chwilę, by zmierzwić swe czarne loki. - …Ale na miłość boską, Quinn, zaprzyjaźnij się z kimś, wypij z kimś kawę, poproś kogoś o pomoc, wykaż jakieś chęci, inaczej każdy oprócz mnie będzie myślał, że jesteś małą snobką – Powoli odsuwał się od stołu, powodując lekki skrzek, a następnie poprawił swą elegancką granatową marynarkę oraz poluźnił cienki krawat. Uśmiechnął się kojąco w stronę liderki, a przy kącikach jego ust pojawiły się nieznaczne urocze zmarszczki. Zdumiona Quinn ciągle siedziała sztywno. – Zróbmy tak, że sprawą miłostek dziewczyn, które na dobrą sprawę nie istnieją, zajmiemy się, gdy faktycznie zobaczę, że wasz poziom opadł, a pewne znaki w istocie zobrazują jakieś nad wyraz intensywne relacje, dobrze?
Liderka w końcu oprzytomniała i niemrawo pokiwała głową, również sztywno wstając. Westchnęła cicho, odprowadzając menagera do drzwi.
Naciskał już klamkę, gdy nagle się odwrócił.
- Wszyscy wiedzą, że chcesz dobrze, ale obiecaj mi, że znajdziesz przyjaciół tak jak potrafiły to zrobić dziewczyny. Wierz mi, że ludzie, których poznasz są niesamowici, pomogą ci ze wszystkim i tak jak ja zawsze będą przy tobie. – Lustrował przybitą dziewczynę ze skupieniem, zamrugawszy prędko. – Tak jak ja-menager mam na myśli. – Dopowiedział, stojąc już na korytarzu z obojętnością na twarzy.
Quinn dorośle pokiwała głową, a na jej twarzy powoli zakwitał uśmiech. SangJoong spojrzał spojrzeniem swych czarnych oczu w głąb korytarza, po czym przeniósł je na swój srebrny zegarek.
- Za pół godziny trening, rewolucyjna choreografia sama się nie opanuje. – Oznajmił, odprowadzając wzrokiem kłaniające się Jun i Geenę, które właśnie wparowały do mieszkania z trwogą w oczach, widząc, że między liderką, a menagerem został poruszony delikatny temat.

***

Sujan masowała właśnie obolałe ramię, po bolesnym upadku.
Jelly pomagając jej wstać, jednocześnie chichotała.
- Mówiłam ci, żebyś patrzyła przed siebie, a nie w telefon.
Tao dotychczas zawzięcie zajęty swoją komórką również ugiął kolana, by pomóc dziewczynie wstać po zderzeniu, jednak ta przy pomocy przyjaciółki już stała na nogach.
- Wiedziałam gdzie idę, mój tor był pusty – Syknęła wściekle do ucha uśmiechającej się wesoło Maknae. Oczywiście, że było to prawdą, słodka Jelly widząc, że obydwoje są zajęci swoimi zabawkami, lekko pchnęła Su w bok, a zdezorientowana dziewczyna nim zdążyła pojąć co się dzieje, leżała na ziemi, wcześniej wpadłszy z impetem na klatkę piersiową chłopaka. Do teraz była oniemiała i nie do końca wiedziała co się dzieje. Pełną świadomość odzyskała dopiero wtedy, gdy otrzepując swe rurki, usłyszała pełen entuzjazmu okrzyk Jelly.
- Jasne, że nic nie robi! – Pośpiesznie otrzepała plecy Sujan, następnie mocno pchając ją w stronę Tao. – Widzimy się w niedzielę, Su, napiszę jak wylądujemy w Chinach! – Krzyknęła na pożegnanie, przystawiając obie dłonie do ust. Czarnowłosa odwróciła swą bladą twarz, lekko kiwając głową, nim na nogach z waty została wprowadzona do kafejki.
Jeżeli chodziło o ostatnie słowa Maknae, miała na myśli delegację zespołu w sprawie zatwierdzenia promocji BriDs także na terenie Chin. Problem był taki, że jedynymi dziewczynami, które jako tako władały ojczystym językiem tego państwa były Geena, Quinn i Jelly. Towarzyszyć im na lotnisku SangJoong, a znając jego napięty grafik, Sujan i Jun miały popołudnie wolne od jego surowego wzroku.
Wokalistką BriDs władały dreszcze i nieokiełznane motyle w brzuchu, gdy sztywno usiadła przy stoliku dla dwojga. Nawet nie wiedziała w jakim celu niepewnie rozglądała się na boki. Dość zabawne było to, że siedzącym naprzeciwko niej chłopkiem, targały takie same, a nawet silniejsze emocje, tyle że obydwoje doskonale je zakamuflowali, pod warstwą opanowania i klasy.
Zbawieniem okazała się przemiła kelnerka w króciutkich włosach, gotowa, by przyjąć zamówienie.
- Małą czarną z łyżką cukru trzcinowego – Odezwał się lekko ochrypłym głosem, uśmiechając się lekko, prawie niewidocznie. – I  rozpuszczalną, pół na pół z mlekiem, półtora łyżeczki cukru i nutka wanilii, poprosimy. – Dotychczas siedząca w martwej ciszy Su, rozszerzyła oczy, podnosząc zdumiony wzrok, gdy kelnerka odeszła w swoim kierunku.
- Wiesz jaką kawę piję? – Zapytała ze szczerym zdziwieniem, zaprzestając swoje dotychczasowe akcje w telefonie.
Chłopak powoli zaczął kiwać swą niedawno pofarbowaną głową, gdy nagle szybko odparł.
- Ja… - Urwał dosłownie na ułamek sekundy. – Po prostu pamiętam.
Sujan ze zrozumieniem kiwnęła, zagryzając wargę z przestrachem, gdyż właśnie nadeszło nieuniknione – chwila ciszy na morzu i ukradkowe spojrzenia rzucane na każdy obiekt na sali, wykluczając oczy osoby z naprzeciwka, tak by znaleźć jakikolwiek, nawet najbardziej durny temat do rozmów.
Jedno było pewne: gdyby reszta ich zespołów teraz obserwowała tą dwójkę, głęboko zastanowiłaby się, czy to naprawdę ich przyjaciele. Su wiecznie wyprostowana i z klasą, choć towarzyska i gadatliwa. Nigdy speszona i skruszona. Tao również dumny książę, a jednocześnie uroczy niczym dziecko, choć teraz siedzący sztywno jak słup, sprawiał wrażenie osoby niemiłosiernie niedostępnej.

***

Po pewnym czasie proszone napoje nadeszły, a dwójka idoli od razu przystawiła je do ust, by tylko upozorować niedyspozycyjność mowy, choć w kubkach był niemal wrzątek.
Sujan w duchu ironicznie się zaśmiała na wskutek swego tchórzostwa i stresu, gdy właśnie dostała smsa zwrotnego od Jelly na wiadomość dotyczącą obecnej sytuacji.
„Już prawie na lotnisku.
Jak śmiesz nazywać się prawdziwą Ślizgonką!?”
Czarnowłosa ze świstem wciągnęła powietrze, blokując telefon.
- Powiedz mi – Zaczęła zwyczajnie, bowiem słowa kwestionujące jej przynależność do Slytherinu zawsze stawiały ją na nogi i pozwalały udowodnić wszystkim, że naprawdę jest w tajemniczy sposób pewna siebie i dumna, niechyląca czoła. - …Candy ma się dobrze?
Żenada, to pojawiło się w jej własnych oczach, gdy ledwo wymówiła te słowa, jednak i tak była o krok dalej niż siedzący naprzeciwko chłopak.
Upiwszy niewielki łyk, uśmiechnął się, gotowy, by odrzec.
- O, tak. – Podrapał się po gęstwinie swych blond włosów. – Zacząłem uczyć ją kolejnej komendy.
Mają zamiar rozmawiać o psie? Mało prawdopodobne, by ktokolwiek na tym świecie pragnąłby rozmawiać na temat taki jak ten, ale po serii udawanego zainteresowania Sujan w stylu „O, jaką? Koniecznie muszę zobaczyć!” obydwoje rozluźnili się i powoli łapali kontakt. Dziewczyna niewyobrażalnie wdzięczna, że temat psów umilkł, gdyż w rzeczywistości zdecydowanie wolała koty, upiła łyk swojej smakowitej kawy.
Mało zadziwiające było to, że wkrótce język Su pracował na pełnych obrotach, choć kosmicznie intrygujące było to, że gdy się rozgada nie może przestać, jednak gdyby miała zobaczyć się z Tao ponownie, nadal czułaby się skruszona i niepewna. Tworzyli naprawdę dziwny duet, choć obydwoje byli „księżniczkami” swoich zespołów i obydwoje uwielbiali dobrze się ubierać czy malować.
Niedługo, rozmawiali nawet o oficjalnym „zakazie” Quinn.
A raczej Sujan wyżalała swoje bóle, tego dotyczące.
- …Zebrała nas w kuchni, jak na przesłuchanie, po czym stwierdziła, że nie, my się nie skupiamy na tym na czym powinnyśmy. Miała pretensje o to, że Jun z bolącą kostką rozmawiała z kimś na korytarzu…nawet nie wiem z kim konkretnie – Urwała, oblizując dolną wargę i z wyrzutem wywracając oczami. Tao słuchał ze skupieniem, raz po raz przystawiając kubek do ust. – A hitem tego wszystkiego było to, że my przeszkadzamy – Zaśmiała się ironicznie. – przeszkadzamy w waszym comebacku! Znaczy Jelly w sumie…Podobno igramy z ogniem, którym jest nasz menager….
 - Westchnęła, wydymając usta z niesmakiem, a następnie upijając łyk. - …’za bardzo absorbujemy się tymi naszymi chłopakami’ – prychnęła wzgardliwie. - …Sama wiem co jest dla mnie najlepsze, nikt nie musi mną dyrygować. – Przytłoczona przypomnieniem tego parszywego wykładu liderki, oparła proste plecy na krześle, powoli zakładając ręce na piersi.
- Masz chłopaka? – Upewnił się swym lekko ochrypłym głosem Tao, spoglądając na nią swymi ciemnymi oczyma.
Su wyrwana z kontekstu pytająco rozszerzyła oczy, a po sekundzie wróciły do ich normalnego stanu. Uśmiechnęła się z gracją, odpowiadając łagodnie, choć w środku wszystko w niej się kotłowało.
- Nie, nie, to nie tak – Rzuciła, nie będąc pewna jak to dobrze ubrać w słowa. – Źle zrozumiałeś, znaczy… Nie ważne. – Lekko pokręciła głową na boki, by to zaakcentować, po czym odrzuciła włosy do tyłu. Od razu z uśmiechem od ucha do ucha zajęła się kawą. Tao również odsłonił zęby, gotując się do kolejnej wypowiedzi, która miała doprowadzić do naprawdę interesującej rozmowy dwojga ludzi z klasą, gdy wtedy ignorowany od pewnego czasu telefon Su dzwonił i dzwonił.
Z początku, widząc, że to Jun zdecydowała się ignorować połączenia, wychodząc z założenia, że przyjaciółka zrozumie, a teraz może poczekać, choć telefony nasilały się.
Zagryzając usta z niezadowolenia, przeprosiła chłopaka za to, że może to być pilna sprawa i kliknęła zieloną słuchawkę.
- Kurwa, Sujan, dzwonię i dzwonię i się dodzwonić nie mogę! – Od razu jej ucho zabolało od krzyków dziewczyny. – Chodź tu szybko, w łazience coś puściło, zepsuło się, nie wiem, co tu się stało, chodź tu! – W tle dało się dosłyszeć odgłos lania wody pod wysokim ciśnieniem.
- Daj mi chwilę. – Rzuciła oschle, mało przejmując się tym zajściem. Bardziej bolało ją to co właśnie miała zrobić, czyli odezwać się do Tao z informacją, że będzie musiała zabawić się w hydraulika, choć nie ma zielonego pojęcia jak, ale ten ją prędko uprzedził, odsuwając się od stołu.
- Iść z tobą? Koleżanka nie brzmiała wesoło. – Zapytał z troską w oczach, chowając na oślep telefon do byle jakiej kieszeni.
Su uśmiechnęła się promiennie, zachęcając chłopaka skinieniem głowy.

***

Nawet jeżeli obydwoje nie czuli się komfortowo, to podróż powrotna nie trwała długo, szli zaskakująco szybko, choć żadne na dobrą sprawę nie było specjalnie zaabsorbowane sprawą telefonu Jun.
Su uśmiechała się lekko pod nosem, gdy byli przed ostatnim zakrętem w lewo.
A wtedy jej oczy się rozszerzyły.
- Rety – Rzuciła pośpiesznie, nim ruszyła pędem, a za nią podążył Tao. Prawie równocześnie wparowali do mieszkania, taranując drzwi. Sujan w pośpiechu poślizgnęła się o kompletnie zalaną podłogę, a chłopak automatycznie  wystawił ręce do przodu, blokując upadek.
Dziewczyna nawet nie zdążyła podziękować, gdyż zwyczajnie odjęło jej mowę. Połknęła dawkę śliny, przeszywając swym spojrzeniem wnętrze jej zmasakrowanego dormu. Drzwi od łazienki były otwarte na oścież, a na jej środku klęczała przemoczona do suchej nitki Jun, wśród chmary szmat, ręczników i wszystkiego innego, walcząc z ciągle napływającą wodą z szafki pod zlewem. Tryskało jak z fontanny, ciągle pod tym samym natężeniem. Wesołe i na pozór niepozorne strumyczki wody wyruszały już w podróż po wszystkich pokojach dziewcząt. Naprawdę wyglądało to jak Sodoma i Gomora, a Jun zaczęła jeszcze bardziej panikować, próbując zatrzymaj napływające łzy.
- Wyrzucą nas! Wyrzucą! – Piszczała, złapawszy dłońmi swe spięte w coś co kiedyś mogło być kokiem, włosy.
Sujan i Tao dotychczas stali jak wryci, wpatrując się w pobojowisko, czując jak ich buty przemakają, a zimno rozprzestrzenia się po całym ciele. Właśnie wtedy paraliż dziewczyny minął i spojrzawszy na krytyczny stan przyjaciółki rzuciła się na kolana z pluskiem, nurkując w szafce.
- Umiesz to naprawić? – W tym samym czasie Jun przeniosła wzrok swych zaczerwienionych oczu na sztywnego chłopaka, który na to pytanie wyglądał na jeszcze bardziej oniemiałego. Zdołał pokręcić tylko przecząco głową, nim dziewczyna obdarowała go pełnym wrogości spojrzeniem. Następnie na twarzy zalała ją fala lodowatej wody, gdy siedziała zaraz obok Su. Ta odskoczyła jak oparzona w stronę chłopaka, w międzyczasie ponownie potykając się o szmaty…Zaraz, szmaty?
Dziewczyna zdążyła zarejestrować tylko migoczący kolor indygo swego żakietu.
- Czy to… - Jej głos był chrapliwy, a jej nastawienie na granicy wybuchu. Nagle przestało ją interesować to, że sprawa jeszcze się pogorszyła. - …To moje ubrania? – Przymrużyła oczy, znajdując bordowy sweter.
- Moje i ręczniki poszły w pierwszej turze – Odparła na odchodne Jun, próbując wskórać coś z rurami.
- …Ja pójdę po kogoś. – Odezwał się niemrawo Tao, a Su pokiwała bezradnie głową, zagryzając usta.
Chłopak brodząc w wodzie, wybiegł niemal natychmiastowo, a sekundę później jego miejsce zajęła najmniej odpowiednia osoba. Otóż drzwi od dormu ciągle były otwarte na oścież i w sumie Bogu dzięki, że był to tylko Henry. Jednak jego obecność nie pomogła ani trochę, bo gdy tylko zobaczył widowisko, upadł na kolana, zginając się ze śmiechu przez kilka długich minut.
- To są ciuchy? – Zdołał wykrztusić przez łzy, nim został obdarowany piorunującym spojrzeniem Sujan.
- Nie pomagasz. – Warknęła w odpowiedzi, a wtedy drzwi znowu skrzypnęły.
Wtedy dopiero zrobił się szum, bo do środka wleciało pięciu chłopaków, którzy...Nie byli kompetentnymi osobami do wykonania tego zadania.
Baekhyun na sekundę zasłonił usta zaciśniętą pięścią, nim wraz z Chanyeolem i Chenem rzucił się na lodowate płytki, próbując coś wskórać.
Jun z ogromnym cierpieniem usunęła się z ich pola manewru, gdy w tym samym czasie jej załzawione oczy napotkały najbardziej znienawidzoną twarz w jej życiu. Czy nikt dotąd nie wpadł na pomysł zamknięcia drzwi?
- Co tu się dzieje? – Przedpokój wypełnił rozdrażniony głos Wendy, spoglądającej na stan mieszkania z pogardą. Jun zmierzyła dziewczynę nieprzyjaznym wzrokiem. – Z naszego sufitu leci woda! – Dodała opryskliwie, machając dłonią.
Niebieskowłosa zamrugała kilka razy oczyma z niedowierzaniem i już otwierała usta, by obdarzyć wokalistkę jakąś uwagą, ale ktoś ją uprzedził.
- Coś pękło w łazience – Zza framugi pojawił się uśmiechnięty Chen. – a więc leci woda. – Dodał z łagodnym wyrazem twarzy, jakby tłumaczył proste stwierdzenie małemu, nieporadnemu dziecku.
Wendy zapowietrzyła się, płonąc rumieńcem, lecz JongDae już tego nie zauważył, bo całym sobą nurkował w odmętach zalanej łazienki. Prawie w tym samym czasie Henry uspokoił się i zaczął rozumieć powagę sytuacji, kiedy oderwał wzrok od Tao i Sehuna, próbujących znaleźć w mieszkaniu coś co mogłoby pomóc w transporcie wody, cokolwiek.
- Kyu będzie wiedział co zrobić! – Wykrzyknął zadowolony z siebie, nim ruszył z kopyta rozpryskując wodę na ścianach.
-  Menager nas zabije – Stwierdziła na pozór ze spokojem Sujan, choć w środku czuła nieustające fale zimnego potu, zalewające ją całą oraz nieprzyjemny ból brzucha. Zaczęła brodzić w tę i z powrotem przygryzając paznokieć kciuka. – Zwyczajnie weźmie i nas zabije. – W tym momencie nawet jej wypowiedzi były pozbawione większej poprawności.. „wziąć” i coś zrobić.
Jun uderzyła tyłem o i tak już mokrą ścianę i usunęła się, łkając.
- Wyrzucą nas, zrobią to – To były najczęściej pojawiające się słowa w jej ustach od pewnego czasu.
Po kilku chwilach Su przystanęła, bacznie obserwując nieudolną pracę chłopaków. Od jakiś pół godziny natężenie zmalało, choć teraz zastąpiła to woda podobna do ścieku.
- Wrzuciłaś moją piękną skórzaną ramoneskę. – Mruknęła już nie mając sił na odpowiednią mimikę twarzy, która powinna oddać jej emocje. – Perłę w koronie mojej garderoby. – Westchnęła bezsilnie, odwracając się od tego parszywego widoku. Napotkała zapłakaną twarz Jun, więc od razu usiadła koło niej.
- Przepraszam, Su, naprawdę – Wystękała, przerywając przez płacz. Chciała sklecić coś jeszcze, ale zastąpił ją wrzask nadbiegającego Kyuhyuna, który najprawdopodobniej został już wtajemniczony.
- Wystarczy zakręcić zawór! – Jak każdy wcześniej, poślizgnął się, jednak szybko utrzymał równowagę. Wszystkie twarze zwróciły się na niego, gdyż nie skończył. – W łazience, albo w kuchni. – A od razu delegacja ruszyła w tych kierunkach.
Chen wybiegł w kierunku dolnych szafek w jadalni i po kilku błyskawicznych próbach odnalazł tą jedyną.
- Którą zakręcić!? – Krzyknął skrzekliwie z daleka, by każdy go dosłyszał, a gdy uzyskał mglistą odpowiedź, z całej siły zaciągnął obydwie rączki w przeciwnych kierunkach…a wszystko ustało.
Jak każdy – cały przemoczony wrócił do przedpokoju i zaczął wpatrywać się w pobojowisko. Wszystko było do góry nogami i nie było mowy o utrzymaniu tego w tajemnicy.
Jak wyjaśnił Kyuhyun, została uszkodzona uszczelka i z pewnością nie była to wina Jun, która ciągle stała roztrzęsiona. Każdy chłopak był pewien stuprocentowo, że nie będą miały żadnych problemów, bo takie wypadki zdarzają się w każdych domach i mieszkaniach, jednak suche pocieszanie w tym czasie nie było odpowiednie.
Jedynym pozytywnym punktem było to, że niewielka część wody z korytarza zdążyła wyparować, choć naprawdę znikoma.
- No dobra – JongDae odezwał się w końcu podniosłym tonem, ocierając pot z czoła. – Dziewczyny, weźcie jakieś spodnie, buty i chodźcie do nas. – Każdemu była potrzebna natychmiastowa kąpiel, gdyż wszyscy byli spoceni i wyglądali jakby wykąpali się w szambie. Relaks jaki przynosi gorący prysznic również przysłonił wszystkim oczy…który niestety nie był teraz możliwy w łazience BriDs.
Największym bałaganem w historii mogły zająć się później, a nawet musiały.
Wygrzebawszy jakieś dolne partie z szafy Jelly oraz buty Quinn wybiegły za EXO w kierunku ich przytulnego mieszkanka, trzęsąc się z zimna.

***

Sujan wskazała kciukiem w stronę drzwi, powoli się cofając.
- Nie wzięłyśmy czegoś na górę… - Rzuciła wzrokiem do tyłu, łapiąc dłonią łokieć Jun, jednak Chen od razu je zatrzymał.
- Naprawdę chcecie teraz oglądać swój dorm? – Zaśmiał się zawadiacko, a uśmiech miał szeroki od ucha do ucha. – Ja bym nie chciał…Poczekajcie.
Dziewczęta ociekające wodą, szczękające zębami, stały skulone, jednocześnie kiwając głową.
- Wiem, że musi być wam zimno, ale opowiedzcie mi szybko, co się konkretnie stało, a Chen przygotuje wam łazienki… - Suho pojawił się przed ich oczami, prowadząc do kuchni. -…Lepiej mieć za świadka jeszcze kogoś innego niż Chanyeol i Baekhyun. – Wtedy zaśmiał się lekko, a dziewczyny zawtórowały mu mimo przenikliwego zimna.

***

W czasie gdy Sujan powędrowała do wskazanej łazienki, Jun jeszcze rozmawiała z członkami EXO, dzieląc się swoimi przeżyciami z pękniętą uszczelką. W tej chwili zapomniała o mokrych ubraniach przylegających do jej ciała.
Wszyscy teraz chichotali z owej przygody, nawet niebieskowłosa, choć jeszcze kilkanaście minut temu nikomu nie było do śmiechu.
- No więc dzwoniłam do niej, ale ciągle mnie odrzucała, nie wiem co robiła, naprawdę, ale co mogła robić, skoro nie ma naszej reszty? - Zastanowiła się na głos, uśmiechając się lekko, gdy Sehun rozszerzył oczy.
- Przyszła z Tao? Jego też tu wcześniej nie było… - Jun zmarszczyła z niedowierzaniem oczy i już otwierała usta ze zdziwieniem, gdy poczuła jak czyjeś ręce łapią ją za barki i odsuwają od grupki chłopaków.
- Pora na prysznic! – Zawołał Lay, odprowadzając dziewczynę z troską o jej przyszłe zdrowie. Jun posłusznie podreptała w kierunku łazienki, ciągle się zastanawiając.

***

Sujan czuła się jak nowonarodzona, gdy jej wilgotne włosy pięknie pachniały, a ciało było wygrzane. Przeciągnęła dłonią po zaparowanej powierzchni lustra i uśmiechnęła się lekko.
Jej ciało było owinięte puchatym białym ręcznikiem, gotowe by przyjąć na siebie warstwę ubrań. Spojrzała w bok, a na jasnej półeczce czekały na nią czarne rurki Jelly oraz trampki Quinn. Była pewna, że dziewczynom nie będzie przeszkadzało zarekwirowanie części garderoby. Jeszcze szerzej wygięła usta, gdy spostrzegła męską koszulę w granatową kratkę.
Pośpiesznie nasunęła na siebie spodnie i wtedy zalał ją zimny pot. Podniosła wzrok, upewniając się, czy wzięła nowy biustonosz i na szczęście mogła odetchnąć z ulgą.
Prędko pozapinała guziki koszuli, która prawie sięgała jej kolan i ładnie rozwiesiła swe zalane ubrania na suszarce. Po raz ostatni uśmiechnęła się do siebie perliście, przeczesała włosy dłonią i nacisnęła klamkę.
Z daleka usłyszała mgliste odgłosy chichotów i rozmów. Jednocześnie omiatając wszystko ciekawym spojrzeniem, powoli ruszyła cichym krokiem.
Nie wykonała kilku niewielkich kroków, a znikąd poczuła coś na swych barkach. Odwróciła się błyskawicznie i zobaczyła kogoś, kogo naprawdę miała ochotę teraz spotkać.
Wygięła usta w niepewnym uśmiechu, obniżając wzrok na równie dużą co koszula, czarną ramoneskę. Zmarszczyła czoło ze zdziwienia, podnosząc swój intrygujący wyraz twarzy, a napotkała łagodną twarz Tao, która właśnie się zaśmiała.
-  Mówiłaś, że twoja wylądowała w tych ściekach – Uśmiechnął się kojąco, co uczyniła także Sujan, a po chwili obydwoje dołączyli do reszty EXO.

***

- Boże – Wydukała Jun, wpatrując się pustym wzrokiem w ubrania. – To jest bluza Chena. – W tempie natychmiastowym zakryła usta dłonią, by uchronić się przed wielkim piskiem, widząc jak bordowa bluza zwyczajnie na nią czeka. Po krótkiej chwili otworzyła drzwi łazienki, a od razu zalał ją powiew zimnego powietrza.

***

- Dziękujemy – Obydwie skłoniły się prawie w dziewięćdziesiąt stopni już po raz enty. – Naprawdę – Dodały z przejęciem w oczach, a wtedy poczuły nieprzyjemny ból brzucha. Musiały zaradzić coś na swój zmasakrowany dorm.
Suho odprowadził je pod drzwi, otwierając je, a pozostała dziewiątka stała w przedpokoju, uśmiechając się lekko.
Dziewczęta wypełzły z mieszkania i od razu pragnęły się cofnąć. Niestety natknęły się na SangJoonga z uniesioną dłonią nad drzwiami. Widząc jakieś zamieszanie, rzucił wzrokiem w ich stronę.

- Bogu dzięki, że nie pukałem – Orzekł na pozór spokojnie, choć na twarzy miał wypisaną furię. – Tylko martwiłbym się, gdzie podziewają się moje dziewczynki. – Dodał głosem pełnym jadu, lustrując spojrzeniem ich obecne stroje i miejsce, z którego wyszły. - …Chyba musimy coś sobie wyjaśnić. – Rzucił groźnie, kiwając głową, by przyszły z kluczami. Serce podeszło im do gardła.

----------------------------------
Cześć wszystkim! Jak widzicie, rozdział dość szybko napisany, gdyż wena mi dopisała B| Jeżeli kogoś to zainteresuje - jak na razie jest to najdłuższa notka!
Co sądzicie?:)
Mam nadzieję, że każda trzecioklasistka egzaminy napisała wyśmienicie, tak? Bo mi poszły średnio;--;

Wasza MoonSeer

4 komentarze:

  1. Rozdział jak zwykle cudowny! Przez jakieś 3/4 czytania płakałam ze śmiechu, really xd Coś nieprzyjemna wyszła ta Wendy, to musiał być przypadek! XD A takie przyjemne szczególiki, typu $uho w roli odźwiernego, bezcenne, przynajmniej dla mnie :D
    PS. Już po egzaminach, więc teraz możesz się w końcu bezgranicznie oddać pisaniu nowych rozdziałów B|

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Baaaardzo dziękuję!:3
      No właśnie, a zaraz długi weekend tak więc w ogóle nie opuszczę WordaXDDDD
      do zobaczenia przy następnym!

      Usuń
  2. Ale mi się fajnie czytało ten rozdział! Jest to jeden z moich ulubionych blogów ff!
    Jak już wspomniałam bardzo lubię parring Sujan i Tao!
    a co do zmiany bohaterek są śliczne tak jak były ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aaaaa dziękuję!
      Wierz mi, ja ich też baaardzo lubię:D
      Do zobaczenia niedługo .3.

      Usuń