poniedziałek, 31 sierpnia 2015

14. First great breakdown


Jelly ociekając słonym potem, doczłapała się do parapetu. Dyszała ociężale, chwytając butelkę z wodą.
- Jun unnie, ktoś dzwoni – Wysapała krótko, ocierając twarz dłonią.
- Kto konkretnie?
- Nieznany numer – Spojrzała na świecący ekran, podając go wyczerpanej przyjaciółce, leżącej na podłodze w sali treningowej. Na wieść Jelly z impetem podniosła się do pozycji siedzącej, z zaciekawieniem wpatrując się w rząd liczb.
- Hello? – W słuchawce nastała chwila ciszy, po czym ucho dziewczyny wypełniły szumy i przerywane głosy, jakby rozmówca nie mógł złapać zasięgu. Zmrużyła niepewnie oczy. – Can’t hear you.
- Junie? – Usłyszała postrzępiony i zmodyfikowany ton, który po pewnej chwili ustabilizował się. – Junie, is that you?
Jun otworzyła usta ze zdumienia, choć przez parę sekund nie wypełzło z nich ani słowo. Tylko jedna osoba, nie wliczając Sujan, znała jej amerykańskie imię, choć było to wysoce nieprawdopodobne, by był to…
- …Jisoo? – Zapytała powoli i niepewnie, przygryzając z obawą dolną wargę, bojąc się, że mogłaby wyjść przed kimś na głupca.
Kompletnie nie przejmowała się resztą zespołu, spoglądającą na nią bez przerwy. W końcu podniósł się przenikliwy pisk Jun.
- Oh my God! My little brother is in Seoul! Preparing for a debut? Holy shit, Josh, I’m so proud! How long have you been here without calling your older sister?!– Chodziła po pomieszczeniu w tę i z powrotem, żywo gestykulując i popiskując raz po raz. – Ah yeah, I changed my number, get it, get it, so it’s been a long time, huh? Concert? You’ll be singing on live? My God! Of course I will! Even if I’ll have to escape from the company!
Jeszcze przez kilka minut trajkotała idealnym amerykańskim akcentem, uśmiechając się szeroko, nim opuściła ogromnego smartfona, szczerząc się jeszcze szerzej. Wszystkie członkinie rzuciły jej wyzywające spojrzenia, każące wytłumaczyć wszystko od początku, choć ona tylko rzuciła na odchodne:
- Joshy is here! – A następnie złapała swoje wszystkie rzeczy i wymaszerowała z sali, zostawiając otumanione przyjaciółki samym sobie.
- O co chodzi? – Spytała Geena, spoglądając na Su. – To był jej były? Pierwsza miłość?
Sujan uśmiechnęła się lekko, kręcąc bezradnie głową.
- Wygląda na to, że ktoś z Los Angeles.

***

Pod koniec lutego można było czuć w powietrzu powolutku przychodzącą wiosnę. Było to naprawdę niesamowite poczucie, aczkolwiek mało naturalne. W takiej pogodzie koncert przyjaciela wydawał się być wręcz idealnym.
Jun uśmiechnęła się, gdy dobiegł do jej grupki roześmiany Henry. Chwilę później szli do samochodu. „A więc to jej przyjaciel” myślała Geena, gdy patrząc przez okno, panorama miasta ciągle się zmieniała. Ciągle nawiedzały ją ponure myśli dotyczące własnej niedoli. Siedząca z nią trójka osób umiała posługiwać się angielskim perfekcyjnie, kiedy ona nie potrafiła sklecić choćby najkrótszego zdania posługując się tym językiem. A była niemal pewna, że to właśnie w ów sposób będą się komunikować. Na dłuższą metę zaczynali ją tym irytować. Wciągnęła ze świstem powietrze, słysząc, że zaczynają rozmawiać po angielsku.
- A więc ten chłopak będzie miał debiut, tak? – Rzuciła w eter pierwsze słowa, które przyszły jej na myśl, byle odciągnąć resztę od niezrozumiałych dla niej tematów. Na jej szczęście rozradowana twarz Jun odwróciła się do niej raptownie.
- Tak, myśli, że może to być już całkiem niedługo. Uwierzycie, że w tej jego grupie jest aż trzynastu członków? – Wydęła usta z zaciekawieniem, szybko kontynuując. – Jest ich trzynastu, a nazwa zespołu to Seventeen, nie mam pojęcia jakim cudem…
- Zaraz będziesz miała okazję go zapytać – Urwała gładko Su, wskazując podbródkiem na widniejący nieopodal brukowany plac, gdzie widać było spory tłum, tłoczący się w jedno miejsce.

***

Wszędzie kręciło się pełno fanów chłopców spod skrzydeł Pledis ENT., gorąco wyczekujących ich występu. Sam event był bardzo ciekawy, gdyż grupa artystów miała zadanie „chwycić serca fanów jako podgrupa”.
Tym samym ciekawość Jun została zaspokojona; Trzynastu członków, trzy podgrupy odpowiedzialne za część rapu, wokalu i występu, no i jeden zespół, co w konkluzji dawało wynik siedemnastu.
- So creative! – Wykrzyknęła z podziwem po wykładzie swego przyjaciela, zaraz po zakończeniu serii uścisków i witaniu. Delektowała się chwilą osobności z chłopakiem, gdyż reszta jej ferajny ruszyła na poszukiwania miejsca, w którym mogliby kupić kawę na wynos.
 W końcu nastała chwila ciszy, w której Jun po prostu wpatrywała się w osobę z naprzeciwka. Joshua miał dość krótkie, brązowe włosy odsłaniające czoło i łagodny wyraz twarzy. Westchnęła, uśmiechając się kojąco. – Still can’t believe you’re here – Obserwując jak jego usta wyginają się w delikatnym uśmiechu, stwierdziła, że to nie był już ten nieporadny chłopiec, którego pamiętała ze Stanów Zjednoczonych. Wiele cech wcale się w nim nie zmieniło, choć było coś, czego Jun nie przewidziała ani trochę  - wyprzystojniał niemal nie do poznania, choć jednocześnie wydawał się być podobnym do kogoś kogo już poznała… - Oh my! – Wykrzyknęła, od razu zasłaniając usta ręką. – You look so similar to Tao from EXO!
Josh otworzył usta, choć to nie on odpowiedział przyjaciółce.
- I agree – Zaśmiała się delikatnie Su, kiwając się Joshowi, co ten wykonał ze zdwojoną energią. Z nikąd pojawiła się przyjaciółka Jun, wręczająca jej tekturowy kubek. – Be careful, it’s really hot. – Ukradkiem spojrzała na chłopaka, nim jednak zdążyła zarejestrować jak bardzo jest otumaniony, cofnęła spojrzenie. – Henry and Geena are looking for some good place to watch the show…They hope we’ll be in the first line – Prychnęła wzgardliwie, jednocześnie chichocząc. – When you are ready, go find us over there… And let Josh have some drink, He looks really pale – Dodała na koniec, podniósłszy ostrożne spojrzenie w kierunku chłopaka, a następnie uśmiechnęła się uprzejmie do niego, odbiegając w kierunku dwójki czekających przyjaciół.
Gdy tylko Sujan oddaliła się, Jun przyjrzała przyjacielowi i niechętnie przyznała rację, wyglądał blado. Jednak gdy tylko wyciągnęła do niego dłoń z napojem, rozwierając wargi w celu zapytania o jego samopoczucie, Josh z otępiałym głosem sam zadał pytanie, z każdą sekundą szerzej otwierając swe skośne oczy.
- Is she from…
- Oh – Przerwała od razu, wybuchając dźwięcznym śmiechem. – Yes, she is. I didn’t introduce Her to you. It was Sujan, our princess from London, The United Kingdom. - Josh przełknął ślinę, oddychając ciężko. – Like Her, huh? I thought You would do. Still think british accent is hot?
Chłopak rumieniąc się, szturchnął ją lekko, na co Jun jeszcze bardziej zaczęła mu dokuczać.

***

Niedługo trwało znalezienie trójki przyjaciół, która o dziwo faktycznie stała w pierwszym rzędzie, gaworząc wesoło. Gdy spore grono osób spostrzegło ich grupkę, Henry posępnie przygryzł wargę, zakładając Geenie kaptur jej własnej bluzy, po czym to samo zrobił ze swoim.
Dziewczyna od razu rzuciła mu swoje ogniste spojrzenie, gotowa krzyknąć, by jej nie dotykał, ale gdy tylko zobaczyła cały rój ogromnych aparatów fotograficznych w dłoniach fanów, niechętnie umilkła.
Wtedy podniosły się pełne entuzjazmu piski i oklaski, a na scenę wkroczyli uśmiechnięci członkowie sekcji wokalnej zespołu Seventeen. Joshua trzymał w rękach gitarę klasyczną, dostrajając ją szybko. Po chwili rozległy się przyjemne niczym dzisiejsza pogoda tony, a tłum przedarł krzyk Jun.
- Fighting, Joshy!
Chłopak uśmiechnął się delikatnie i zbliżył usta do mikrofonu, jednocześnie z gracją szarpiąc struny instrumentu.
- I never forget you girl – Zaśpiewał z lekkim wykrzykiwaniem kącików ust ku górze. Głos Josha kojarzył się  Su z gładkim aksamitem, którym chciała być cała okryta. Był tak czysty, bez żadnej skazy.
Z dziwnym uczuciem w gardle, zamrugała oczami, prawdziwie zmieszana. Chłonęła występ Jisoo doszczętnie, połykając go spojrzeniem, a gdy rozpoczął piosenkę ów zdaniem, ich oczy skrzyżowały się. Z przejęciem stwierdziła, że faktycznie jego spojrzenie przypomina wesołe tęczówki Tao. Słowa „never forget you girl” śpiewał do niej. Taka teza pojawiła się w jej głowie po sekundzie. Pokręciła przecząco głową, odwracając głowę. Serce biło jej szybko, gdy Jun rzuciła jej cicho do ucha.
- He asked about you – Spojrzała na zdezorientowaną twarz przyjaciółki, której spojrzenie nie wyrażało żadnych emocji. Su z całych sił wysiliła się, udając obojętność.
- Oh – Odparła lekko, po czym przełknęła ślinę. – It’s really nice of him. He seems to be very polite.
Jun zobaczyła rumieniec na twarzy Sujan, dlatego uśmiechnęła się z politowaniem. Następnie skupiła się na występie, odrzekając tylko mgliście.
- Yes, He’s a true gentleman.

***

Dziewczęta posiadały już tylko ostatnie resztki sił, choć za wszelką cenę nadal starały się jak najlepiej zgrać się w tańcu. Ćwiczyły zawzięcie przed swoim pierwszym Music Bankiem po comebacku. Żądza wygranej była naprawdę zamraczająca. Widok statuetki przed oczami stale przysłaniał wycieńczenie.

SangJoong obserwował je w rogu sali, siedząc z nogą na nodze. Taki występ mógł wydawać się obiecujący. Bał się, że go zniszczy.
Nie miał żadnej alternatywy, choćby najmniejszej. Rano już go tu nie będzie, a w momencie gdy będą wchodzić na scenę, on nie będzie miał na sobie żadnego ze swoich wytwornych garniturów, tylko zwykłe dresy w swym mieszkaniu. Jedyne co mogło go pocieszyć, aczkolwiek tylko minimalnie, była myśl, że mimo tego, że nie będzie mógł zobaczyć ich na żywo, dopingować, poklepać po plecach za wspaniałą robotę, zobaczy ich występ na żywo. Na ekranie.
Co chwilę zbierał się, by przerwać lecącą muzykę i ogłosić niewesołą nowinę, ale za każdym razem plany jego zostawały rozwiane jakby przy podmuchu wyjątkowo narowistego wiatru. Co dziewczęta miałyby zrobić bez niego, tego, który wiedział jak reagować na ich występki, jak pocieszyć i podnieść na duchu. Rozumiał, że one także zasługują na odpoczynek i przerwy dla siebie. Za to nikt oprócz niego, nie mógł przyjąć do wiadomości, że żaden ciężko pracujący artysta w tej wytwórni to niemęczący się cyborg.
Z sercem ciążącym mu niebywale mocno, wstał, napotykając spojrzenie Quinn. Odwlekał to tak długo, a obwieści informację o swoim przymusowym odejściu dzień przed tak ważnym wydarzeniem. Wybrał najgorszy moment spośród możliwych. Choć ostatni jaki mu pozostał.
Wzrok liderki był pusty i pozbawiony jego blasku. Ani trochę mu to nie pomogło, jednak teraz już nie było ucieczki. Czy oznaczałoby to, że po raz ostatni patrzy w te łagodne, rozumiejące wszystko oczy? Chciał oglądać je codziennie, patrzeć jak ich kąciki unoszą się przy melodyjnym śmiechu.
Odbił spojrzeniem w bok i zobaczył jak Jun wraz z uroczą Jelly wygłupiają się, puściwszy pewną nieznaną mu piosenkę, której nad wyraz zabawną choreografię próbowały odtworzyć, śmiejąc się przy tym do rozpuku.  Sujan wraz z Geeną przysiadły na podłodze pod lustrami, pokazując sobie coś w telefonie. Miało mu wielce braknąć tych dziewcząt, tak bardzo różniących się od siebie, a jednak potrafiących znaleźć harmonię, której sam je nauczył.
- Spisałyście się naprawdę wspaniale – Odchrząknął, chowając dłonie w kieszeni spodni. – Czuję w powietrzu zapach wygranej, macie moje słowo. – Automatycznie skierował wzrok ku Quinn, jednak w ostatniej chwili zrezygnował. - Zasługujecie na to. Pracowałyście ciężko, ciężej niż ktokolwiek, a to na pewno się opłaci. – Umilkł na moment, wydymając usta, by poukładać w głowie myśli, które musi przełożyć na słowa. Westchnął ociężale. – Nic nie może stanąć na drodze do tej wygranej, tak? Nic nie może sprawić, że stracicie pewność siebie, głos wam się załamie, a stopa wykona nie ten ruch co powinna, nie możecie dopuścić do głowy żadnej nieproszonej myśli. Wasz występ ma być tak idealny jak ten przed chwilą. Macie być dumne z siebie i z tego co pokazałyście.
Geena zastanowiła się moment, oblizując z zaciekawieniem dolną wargę. Dlaczego menager dawał tak podniosłe wystąpienie przed zwykłym programem muzycznym? Zmarszczyła brwi i spojrzała na liderkę. Dlaczego Quinn pożera go tak zbolałym wzrokiem jakby miała zaraz wybuchnąć rzewnym płaczem?
- To wszystko mógł pan powiedzieć jutro, przed pokazem! – Zachichotała Jelly, pokazując szereg śnieżnobiałych zębów.
Geena zauważyła zmieszanie na twarzy mężczyzny, nie znając jego powodu. Jun rzuciła jej porozumiewawcze spojrzenie, dzięki któremu poznały, że żadna z nich nie rozumie wywodu menagera.
SangJoong uśmiechnął się smutno, drapiąc tył głowy.
- To byłoby wysoce niemożliwie – Odparł ostrożnie, połykając porcję śliny. – Widzicie – Zaczął na nowo, zwilżywszy wargi. – Zostałem zobligowany do usunięcia się z wytwórni. – Uśmiech spełzł z twarzy Jelly, otworzyła usta, choć nic nie powiedziała. Powoli zasłoniła je dłonią, niezdolna do jakiegokolwiek innego ruchu. Quinn odwróciła głowę, oddychając głęboko.
-  Na czas…? – Zabrała głos Su, spoglądając pełnym niedowierzania wzrokiem w oczy menagera.
Ledwie zdołał wykrztusić.
- Nieokreślony.
Nastała głucha cisza. Sześć osób stało po środku sali tanecznej, rzucając sobie raz po raz ukradkowe spojrzenia. Nikt nie śmiał się odezwać, bo też nie znał odpowiednich słów, którymi mógłby się teraz podzielić. Każda czynność, jaką mogły teraz wykonać wydawała się nieodpowiednia…Każda, z wyjątkiem jednej, na którą wpadła najmłodsza Jelly, otarłszy powolnie spływającą łzę. Wykonała krok.
Potem czuła sztywny materiał jego marynarki pod swoimi dłońmi i to samo stało się na jej plecach, gdy w odpowiedzi otoczyły ją jego ciepłe ramiona.
Ostatnią osobą, która dołączyła do grupowego uścisku była Quinn z zaczerwienionymi oczami. Powinna być twardą liderką i zachować zimną krew, by reszta zespołu mogła ją naśladować i przeżyć to jak najlepiej. Zamiast tego jednak, niczym mała dziewczynka przylgnęła do jego ciepłego ciała, dając upust łzom.

***

BriDs stało pośród innych gwiazd koreańskiej muzyki, czekając w napięciu na ogłoszenie ilości punktów. Miały wiele powodów, by się obawiać. Było pewne, że największą przeszkodą do zdobycia swojej pierwszej nagrody są stojące obok dziewczyny z szerokimi uśmiechami na ustach. Geena ukradkiem zmierzyła wzrokiem zespół 4Minute. Piosenka „Crazy” była ciekawa, również warta wygranej.
Jak przez mgłę słyszała pełne entuzjazmu okrzyki Minho w roli MC, który z zapałem informował o ilości powiększających się punktów.
I oto było po wszystkim. „Revolution” wygrało, a BriDs zostało wyciągnięte do przodu i oklaskiwane przez wszystkich z płomiennym zapałem. W uszach rozbrzmiewały ich własne głosy z piosenki, a w sercu grała ulga wymieszana z niebywałym podnieceniem. Jelly nie posiadając się z radości poskoczyła, Jun i Su sczepiły się w mocnym uścisku, a Geena ukłoniła się publiczności. Quinn miała łzy w oczach, podchodząc do mikrofonu. Drżącymi rękami ściskała statuetkę.
Zwyciężczynie wiedziały komu ją zawdzięczają.
- To bardzo dziwne uczucie – Zaczęła Quinn na pozór podniosłym i wesołym tonem, choć jej uśmiech pozostał niezmiennie smutny i przygnębiony. – To nasza pierwsza nagroda, dziękujemy naszym wszystkim fanom, jesteście dla nas wszystkim. W przyszłości będziemy pracować jeszcze ciężej, by pokazać wam BriDs w możliwie najlepszy sposób. – Urwała, bijąc się z myślami. W końcu postawiła wszystko na jedną kartę. – A czuję się dziwnie, dlatego, że w dniu, gdy po raz pierwszy wygrałyśmy statuetkę, nie ma tu naszego menagera, który był jedyną osobą, dzięki której jesteśmy dziś w tym miejscu. Ta statuetka należy się jemu… - Quinn poczuła jak stojąca za nią Geena  lekko ciągnie ją do tyłu. Powinna przestać mówić w programie o takich rzeczach. - …I na koniec proszę, żeby zatrzymał swoją bransoletkę…Brawo dla pierwszej wygranej BriDs! – Krzyknęła na koniec, a podniosły się brawa. Wiedziała, że nie powinna tego mówić. Była w pełni świadomości, że to może zaszkodzić jej i całemu zespołowi, że może mieć niemałe problemy, ale w tej chwili o to nie dbała.
W tej samej chwili siedzący przed telewizorem SangJoong, zwiesił bezradnie głowę. Jakże wiele złego mogło to przysporzyć małej Quinn, pomyślał w duchu, czując jak obejmuje go fala zimna. Zagryzł wargę z przestrachem, a w następnej spostrzegł jak ekran jego telefonu raptownie się zaświecił, informując go o połączeniu. Rozszerzył oczy.

***

kim Young Min, CEO SM Entertainment, siedział za biurkiem, oglądając uważnie występ swego najświeższego zespołu na żywo w ekranie Ipada. Osobą, która specjalnie go o to poprosiła był zaradny lider EXO. Z wyszukaną litością zarządca przystał na tą prośbę. Quinn właśnie podchodziła do mikrofonu.

Suho nadal obrzucał go niezliczonymi słowami, starając się być jak najbardziej grzecznym i pełnym szacunku. To co robił było niesamowicie ryzykowne, choć w głębi czuł, że podoła. Ogromnym plusem była świadomość, że CEO darzy go ogromnym zaufaniem jako jednego z nielicznych i zaliczał się do garstki artystów, której słuchał i momentami liczył się z jej zdaniem. Tak, Young Min bardzo lubił Suho.
Z obojętnością wysłuchał także całej, budzącej kontrowersje mowy liderki BriDs.
Chwilę trwał w ciszy, która przyprawiała Suho o gęsią skórkę.
- ..Tak sądzisz? – Zapytał pełnym intrygi głosem, podnosząc wzrok w kierunku oczu chłopaka, który od razu z zapałem pokiwał głową, powoli uśmiechając się jak dziecko. W momencie, gdy CEO chwycił swój ogromny telefon, Suho został wyproszony.
- Udało się!? – Chen z prawdziwym przejęciem od razu potrząsnął ramionami przyjaciela, który wyłonił się z biura.
- Udało!
Jongdae czując jak przyjemna ulga rozlewa się po jego stężałym niepewnością ciele, odchylił głowę w tył, uśmiechając się szeroko.
Tylko Chen mógł wpaść na plan, w którym tak wiele rzeczy może nie wyjść,  a sama jego idea jest karygodnie nieprawdopodobna. Ale przecież udało się.

***

Statuetka stała na środku lady, a pięć dziewczyn wpatrywało się w nią pustym wzrokiem. Zdawało się, że wszystko jest po staremu, choć tak nie miało prawa być.
- Przeczuwałyście cokolwiek? Wiedziałyście? – Spytała w końcu Jun nieobecnym głosem, ożywiając resztę dziewczyn. Od razu zajęły się rozmową, tworząc różnorakie teorie, każda bardziej nieprawdopodobna od poprzedniej. Tylko Quinn nie brała udziału w tym dochodzeniu, siedząc nadal ze zwieszoną głową.
- Chłopaki z EXO też nie byli zachwyceni, jak im powiedziałam – Ciągnęła główna raperka, wzdychając. – Bali się, że ich menager mógł mieć coś z tym wspólnego, wiecie, że SangJoong miał z nim na pieńku…
Geena od początku obserwowała liderkę zespołu. Znała ją najlepiej z nich wszystkich  i potrafiła wyczytać z jej zachowania więcej niż pozostali.
- Quinn unnie wiedziała wcześniej – Oznajmiła gładko, opierając się. Wiedziała, że miała rację. Jun zmarszczyła brwi i spytała ostro.
- To prawda?
Cztery pary oczu wbiły się w liderkę. Wydawało się, że minęły lata, nim dziewczyna ostrożnie skinęła głową.
Następne co słyszały biedne uszy Quinn to podnoszące się na nią krzyki.
„Wiedziałaś i nam nie powiedziałaś!?”, „W ogóle nie zamierzałaś nam powiedzieć?!” , „My nie zasługiwałyśmy na ten zaszczyt, by wiedzieć, że wykopali naszego menagera, tak?!” Takie i podobne słowa wypełnione złością, kierowane były do niej przez pewien czas. Dla niej nieskończenie długi. W końcu nie dała rady i wszystkie wyrzuty kierowane ku niej, spowodowały, że znowu poddała się łzom. Jednak w tym pokoju nikt nie miał ich oglądać. Bez odpowiadania na choćby jedno wykrzyczane pytanie, wyszła z mieszkania.


***

SangJoong poprawiwszy swoje włosy, spojrzał na zegarek. Uśmiechnął się zuchwalcze do lustra.

- Długo nie zabawiłem – Potem zaśmiał się drwiąco, narzucając marynarkę garnituru. – Wróciłem, dziewczynki – Rzekł do siebie, po chwili otwierając ogromny, błyszczący samochód. Z piskiem opon wziął pierwszy zakręt, kierując się ku centrum wielkiego miasta.
Nie miał najmniejszego pojęcia co było przyczyną telefonu CEO SM ENT. Jedyne czego był pewien, to, to że przeżył najdłuższy i najbardziej żałosny dzień w swoim życiu. Snuł się bez żadnego sensu, sercem będąc nadal w wytwórni. Przy dziewczętach z BriDs, czyli tam gdzie prawdziwie było jego miejsce. Choć była jeszcze jedna sprawa. Dostał drugą szansę, nie stracił swoich tak bardzo drogich podopiecznych, jednak w głębi duszy czuł, że nie będzie mógł być tak troskliwy, rozumny i pełen empatii jak dotychczas, jeżeli chce codziennie przypatrywać się i czuwać nad Quinn i jej zespołem.

***

Więcej razy niż kilka przekroczył prędkość w terenie zabudowanym i zdarzyło mu się także przejechać na czerwonym świetle. Tak mu było spieszno. Odetchnął z nieukrywaną ulgą, ruszając w kierunku oszklonego wejścia. Nogi same go prowadziły, do dormu dziewcząt. Nagle przystanął raptownie. Wstąpi do kafejki i kupi każdej wyśmienitą, łagodzącą gardło kawę i jakieś słodycze. Uczczą ich pierwsze trofeum razem, tak jak powinni.
Stale uśmiechając się dumnie, maszerował w obranym sobie kierunku. Dotykał już drzwi, gotowy popchnąć je, gdy wtedy przystopował ostro, wytężając wzrok przez okno mające miejsce w drzwiach idealnie na wysokości jego głowy. Zmrużył oczy, a sekundę później serce ścisnęło mu się tak mocno, że przez chwilę pomyślał, że nie może zabrać oddechu. Od razu po tym zaczęło bić ze zdwojoną siłą, jakby chciało wyrwać się na powierzchnię i spocząć obok niej. Quinn siedziała naprzeciwko tego chłopca, którego nazywała przyjacielem. Minho z twarzą stężałą bólem wysłuchiwał lamentu dziewczyny, której łzy rzewnie kapały na stół, a klatka piersiowa unosiła się spazmatycznie. Nie musiał słyszeć jej załamanego głosu, przerywanego ciągłą czkawką, by wiedzieć co jest tego przyczyną. Jeszcze przez moment bił się z myślami, czy może nie otworzyć ów drzwi i nie zastąpić miejsca tego chłopaka. Sprawiłby się o niebo lepiej w tej funkcji. Jednak następną rzeczą jaką zrobił, było kilkukrotne pukanie do drzwi mieszkania dziewcząt.
Odpowiedział mu niezadowolony pomruk Geeny, w żadnym wypadku nie spodziewającej się gościa tego pokroju.
- Otwarte!
Od razu przekręcił klamkę i jak burza wleciał do salonu, oddychając głęboko i szybko. Przykuł swe piorunujące spojrzenie do każdej z osobna, nim podniósł swój oskarżający głos. Cieszył się, a nawet nie posiadał się z radości, że je widzi, jednak był także całkowicie pewien tego co zrobiły.
- Kłóciłyście się – Wydął z niezadowoleniem usta, a w jego oczach grasowały dzikie ogniki, choć twarz pozostała kamienna. – Naskoczyłyście na Quinn, bo jako jedyna wiedziała o tym wcześniej, czy tak? Powiedzcie, że kłamię. – Poprosił z politowaniem, wiedząc, że odpowie mu głucha cisza. Dziewczyny spuściły spojrzenia. – Milczała, bo wiedziała, że przysporzy wam to mnóstwo nieprzyjemnych uczuć. Wiedziała też, że wiadomość tego rodzaju z jej ust nie wpłynie dobrze na wasz występ. Ale główny powód był całkiem inny – Urwał na moment,  bo jego telefon w kieszeni zabrzęczał donośnie. Spojrzał na ekran i uniósł brwi, syknąwszy z niezadowoleniem. – Naskoczyłyście na nią za to, że była mi lojalna i na moje polecenie nie pisnęła słowa. Każda z osobna ma ją przeprosić, bo nie zdajecie sobie sprawy jak wspaniałą i oddaną liderkę ma wasz zespół. – Potem jego wyraz twarzy zmienił się radykalnie. Uśmiech powoli rozkwitł, a obok niego pojawiły się jego lekkie zmarszczki, które dziewczyny tak lubiły. Usiadł obok nich, oglądając statuetkę z bliska. – Trochę się spóźniłem, ale obiecuję, że będę na żywo obserwował jak odbieracie kolejne trofeum. Gratuluję, dziewczynki. Mówiłem, że na to zasługujecie.
-----------

Tak jak sobie obiecałam, dałam radę na koniec wakacji wyskrobać kolejny rozdział!
Mam nadzieję, że umili Wam ten ostatni wieczór wakacji, a każdemu z Was życzę udanego roku szkolnego~ MoonSeer

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz